Serena Williams ma na swoim koncie tytuły wywalczone w wielkoszlemowych imprezach, w tym między innymi na Wimbledonie. Choć obecnie trwają rozgrywki w Anglii, ikona tenisa przebywa w Stanach Zjednoczonych. I to nie bez powodu, bowiem wspólnie z partnerem i córką pojawiła się na gali Gala ESPY Awards 2024 (Excellence in Sports Performance Yearly Awards) zorganizowanej w Los Angeles, gdzie wręczano nagrody dla najlepszych sportowców roku. 42-latka pełniła w tej uroczystości zaszczytną funkcję, bowiem była gospodynią gali. W wydarzeniu udział wzięli również książę Harry i Meghan Markle. Brat Williama tego wieczoru postawił na czarny garnitur, który zestawił z czarnym krawatem i białą koszulą. Z kolei jego żona zadała szyku w białej, długiej sukni z odkrytymi plecami. Jednakże to nie o ich kreacjach zrobiło się głośno w sieci. Pierwszy taki finał w historii. Tylko im udało się tego dokonać, ale progres Serena Williams nie powstrzymywała się. Co za słowa o Harrym i Meghan Markle Żona księcia Harry'ego od lat była bardzo blisko związana ze słynną tenisistką. W ostatnim czasie jednak media spekulowały, że Meghan i Serena nie są już przyjaciółkami. Zauważono bowiem, że kobieta nie pojawiła się w ubiegłym roku na przyjęciu sportsmenki z okazji oczekiwania na poród córeczki, czyli tzw. baby shower. Sądząc po zachowaniu Williams na tegorocznej gali, można odnieść wrażenie, że Amerykanka nie ma już tak bliskich relacji z Markle, jak kiedyś. Na początku ceremonii Williams wygłosiła przemówienie i pozwoliła sobie na "uszczypliwy" żart w stronę pary. Gwiazda tenisa najpierw powitała małżeństwo na widowni, a później poprosiła ich o jedną rzecz. Takich słów chyba nikt się nie spodziewał. Pod tym wyznaniu skierowano kamerę na małżeństwo, które na uwagi tenisistki zareagowało nerwowymi uśmiechami. Książę Harry na gali został uhonorowany nagrodą Pat Tillman Award for Service za swoją działalność na rzecz weteranów poprzez Invictus Games, które w tym roku celebrują 10-lecie. Wspomniane wyróżnienie jest corocznie przyznawane na cześć gracza NFL, Pata Tillmana, który po atakach z 11 września opuścił ligę i zaciągnął się do wojska. Mężczyzna zginął w Afganistanie w 2004 roku. Absurdalnie wielki postęp Paolini. "Nasza" Włoszka zachwyca na Wimbledonie