O Sebastianie Fabijańskim jest ostatnio bardzo głośno. I to niekoniecznie z chlubnych powodów. Aktor ma za sobą tajemnicze spotkanie z transpłciową skandalistką Rafalalą, rozstanie z matką jego syna Julią "Maffashion" Kuczyńską (w tle oskarżenia o zdrady), przyznanie się do brania narkotyków oraz inne budzące kontrowersje osobiste wyznania dotyczące swojej przeszłości. Zdawać by się mogło, że media prześwietliły mężczyznę na wskroś. Ale jest coś, o czym do tej pory mało kto wspomina i w ogóle pamięta. Niewiele brakowało, aby Fabijański zamiast na ekranie zawodowo pojawiał się na piłkarskich boiskach. Niewykluczone, że to mogłoby zupełnie zmienić koleje jego życia. To koniec! Wielkie rozstanie u Beckhamów. Znany jest powód zerwania Sebastian Fabijański omal nie został piłkarzem. Miłość do Legii chce przekazać dziecku Kiedy był małym chłopcem, ojciec po raz pierwszy zabrał go na Łazienkowską, na mecz Legii. "Mój tata był kibicem Legii i naturalną koleją rzeczy było, że to on jako pierwszy przekazywał mi całą wiedzę o naszym klubie. Jego opowieści, połączone z transmisjami telewizyjnymi, śledzeniem magazynu 'Gol', słuchaniem relacji radiowych w programie 'Studio S13' - to wszystko razem, sprawiało, że fanatyzm się rozpalał coraz mocniej. Miłość do tego klubu zrodziła się jakby sama. I to według mnie jest najważniejsza miłość - taka która rodzi się sama i nagle, nie wiadomo z jakich przyczyn. (...) Z niewytłumaczalnych powodów bronisz tego klubu jak kogoś najbliższego, jak własnej rodziny. Przy związku z kobietą jest jakaś stabilizacja, a w przypadku miłości do klubu tej stabilizacji nie ma. Tu jest ciągła niewiadoma" - wspominał Fabijański w rozmowie z Maciejem Dobrowolskim i legia.com w 2019 roku. Tak mocno zafascynowało go kibicowanie stołecznemu klubowi, że nawet polecił swojej agentce dostosowanie zawodowych aktywności pod harmonogram gry legionistów. "Jak wszedłem na trochę wyższy poziom zawodowy, to powiedziałem agentce kiedy gra Legia i tym samym jakie dni i godziny ma zaznaczyć jako 'zajęty'. Oczywiście nie zawsze się udawało, bo dla produkcji argument, że jest mecz Legii nie jest żadnym zobowiązaniem, które mogę umieścić w umowie. Niemniej spotkania Legii były zawsze priorytetem" - precyzował. Wcześniej sam trenował grę w piłkę. Najpierw w Legii, później w Piasecznie. Raczkującą karierę przerwały problemy zdrowotne. "Po śmierci mojego taty zapał do tego sportu mi trochę minął, ale myślę, że z czasem wszystko wróci. Kibicowanie to jest świadectwo" - tłumaczył. I zadeklarował, że i jego dziecko pójdzie kiedyś z nim na mecz. I to bez słuchawek na uszach, by "przesiąkło" atmosferą stadionu. Tak teraz wygląda Emmanuel Olisadebe. Nowe foto, kibice nie mogą go poznać