Robert Karaś stał się postacią o złej sławie w polskim sporcie. Jeszcze nie tak dawno cała Polska zachwycała się jego osiągnięciami i nadludzkim wysiłkiem wkładanym najpierw w przygotowania, a potem w walkę na morderczych dystansach kilkukrotnych Ironmanów. Zawodnik często nie miał sobie równych. Kowalczyk-Tekieli pokazała zdjęcie z mężem. I te słowa. "Obiecaliśmy sobie" Robert Karaś tłumaczył się w Dzień Dobry TVN W organizmie Karasia wykryto niedozwolone substancje, które, jak wyznał sportowiec, znalazły się w jego ciele za sprawą współpracy z osobami ze środowiska FAME MMA. To one miały mu je podawać, nie wiedząc, że przekazywany środek jest zakazany. Mąż Agnieszki Włodarczyk został zaproszony przez Michała Hładkiego do "Dzień Dobry TVN" i postanowił jeszcze raz wyjaśnić sytuację ze swojej perspektywy. "Wiedziałem, że są to środki zakazane, natomiast nie wiedziałem za co odpowiadają, bo nie czytałem o nich. Dopiero jak przyszło pismo, że jestem na dopingu, to ja zadzwoniłem wtedy do Michała i zapytałem: Czy to jest to, co ty mi dawałeś?. Ja się nad tym nie zastanawiałem. To jest właśnie ta moja ufność, że ja nie sprawdzałem, na co to jest, tylko idąc tam do gabinetu, wiedziałem, że idę po to, żeby wyjść do walki, że on mi pomoże. Ja naprawdę nie sprawdzałem, nie czytałem o tym, w czym to pomaga" - tłumaczył się Karaś ws. zażywania sterydów. Robert Karaś zaprzeczył, a potem takie słowa "Nic nie było drugi raz. Oczywiście były te środki w moim organizmie, ale pierwsza rzecz, którą chciałem sprostować to, że jest to cały czas przypinane do triathlonu. W triathlonie nigdy nie brałem żadnej zakazanej substancji w trakcie przygotowań ani na żadnym wyścigu przez całe swoje życie. Jeżeli ktoś bierze doping tam, gdzie on jest zakazany, gdzie są testy i powinna być rywalizacja fair play, to gardzę takimi ludźmi" - tłumaczył się sportowiec. Oto sekret idealnej sylwetki Dody. Artystka mówi o tym wprost Warto nadmienić, że jego dyskwalifikacja obowiązuje do 2033 roku. To może oznaczać, że zdąży nawet zakończyć sportową karierę nim uda mu się wrócić do rywalizacji. Jak sam stwierdził, jego intencją nigdy nie było oszukiwać na żadnych zawodach. "Dla mnie doping jest oszustwem nad rywalem, ale jeśli wiedziałem, że to znika z organizmu po 72 godzinach, bo tak miałem powiedziane i nie będzie aktywny, i nie będzie działać na żadnym treningu dalej, to wiedziałem, że w tym obszarze nikogo nie oszukam, dlatego łatwo mi było podjąć tę decyzję, bo moje intencje nie były takie, żeby oszukać jakiegokolwiek triathlonistę potem na zawodach" - podsumował Karaś.