Rywalizował z Przemysławem Miarczyńskim, dziś trenerem kadry, później z Pawłem Myszką, ale to starsi konkurenci jeździli na igrzyska. Miarczyński z Londynu przywiózł zresztą brązowy medal, Myszka dwa razy by o malutki krok od medalu. Już wtedy w klasie RS:X Tarnowski rywalizował z nimi jak równy z równymi, w 2015 roku został nawet mistrzem Europy, a rok później zdobył brąz. Problem w tym, że jeden kraj może na igrzyska wysłać tylko jednego zawodnika. Teraz więc 30-latek z Trójmiasta doczekał się swojej szansy, a na dodatek perfekcyjnie dostosował się do klasy iQFoil która w olimpijskich zmaganiach zastąpiła właśnie RS:X. Paweł Tarnowski narobił medalowego apetytu. Świetne starty w 2024 roku, podobnie ma być w Marsylii Tarnowski jest bowiem foilistą światowej klasy, na początku lutego został wicemistrzem świata. - Za tym medalem stoi ciężka praca i charakter wojownika, który musiałem pokazać - mówił wtedy. A formę potwierdził w Pucharze Świata na Majorce. Bo na puchar księżniczki Zofii też zjeżdżają wszyscy najlepsi na świecie, a on okazał się tym pierwszym. I tu zaznaczmy - Tarnowski lubi, jak mocno wieje. A iQFoil bez odpowiedniego wiatru nie ma większego sensu. Z pogodą był zaś w Marsylii spory problem. Pierwsze cztery wyścigi miały się odbyć w niedzielę, cztery kolejne w poniedziałek. Rozegrano jeden, wczoraj, choć kompletnie nie miał sensu. Aby mówić o normalnej rywalizacji, deskarze potrzebują wiatru o sile co najmniej 9-10 węzłów, wtedy było od ośmiu do dziewięciu. Niektórzy ryzykowali, ubiegłoroczny mistrz świata Luc van Opzelaand został nawet zdyskwalifikowany za zbyt szybki start, Polak dopłynął na 12. miejscu. Wyniki były kompletnie zwariowane, nie oddawały umiejętności specjalistów od tej klasy. Dziś jednak wszystko się zmieniły, panie i panów czekała więc wytężona praca. Po pięć wyścigów, po których można w końcu powiedzieć, że sytuacja wróciła do normy. Tarnowski jest w klasyfikacji generalnej drugi, dziś był 3., 6., 2., 9. i 2. To forma bardzo dobra, zwłaszcza że nie ma tu zawodnika, który byłby bezbłędny. Świetnie pływał też van Opzelaand, wygrał dwa wyścigi tuż przed Polakiem, ale on margines błędu już wyczerpał. Pamiętajmy, że do klasyfikacji łącznej nie liczy się ten najgorszy wynik, dla Holendra to ten z poniedziałku. Podobnie jak i dla Tarnowskiego. Przekonał się już o tym Nicolo Renna, aktualny mistrz świata, który dziś dwa razy nie ukończył wyścigu. W pozostałych był zaś zawsze w czołowej piątce, stąd i jego wysoka pozycja. Polak jest więc drugi, traci trzy punkty do van Opzeelanda, a ma punkt przewagi nad Tomem Reuvenym z Izraela. Lider po wszystkich wyścigach bezpośrednio awansuje do trzyosobowego finału, zapewni sobie medal olimpijski. Ci z drugiej i trzeciej pozycji znajdą się w półfinale, a z miejsc od 4 do 10 - w ćwierćfinale. Maja Dziarnowsk walczy o ćwierćfinał. Po siedmiu wyścigach jest ósma Ćwierćfinał zaś, a w nim walka o dwa miejsca w półfinale, wydaje się dziś celem dla Mai Dziarnowskiej. Polska specjalistka od iQFoil pływała dziś dość dobrze, choć bez błysku. Ale miała też pecha - w trzecm wyścigu płynęła na piątej pozycji, gdy jej deska spadła na wodę i stanęła. Rywalki momentalnie to wykorzystały, zawodniczka SKŻ Sopot straciła minutę i spadła na sam koniec stawki. Tu też rozegrano pięć wyścigów, a łącznie - już siedem. Dziarnowska jest po nich na ósmym miejscu, ma 55 punktów. Tyle że tu w klasyfikacji różnice są niewielkie, jeden dobry lub zły start może wiele zmienić. Kolejne wyścigi - w środę.