Adam i Izabela Małyszowie są małżeństwem od 27 lat. Sportowiec i jego małżonka pobrali się w bardzo młodym wieku, on miał 19 lat, a ona 18. Chwilę później na świat przyszła ich córka Karolina. Adam Małysz od zawsze starał się prowadzić normalny dom i dbał o prywatność swojej rodziny. W czasach największej popularności sportowca małżonkowie nie mieli dla siebie wiele czasu. On sporo trenował i startował w konkursach Pucharu Świata na całym świecie, a ona zajmowała się córką i dbała o dom. To musiało w pewnym sensie wpłynąć na małżeństwo Małyszów. W małżeństwie Małysza nie zawsze było kolorowo. "Poleciały talerze" Adam Małysz był ostatnio gościem Weroniki Nowakowskiej. Na antenie TVP Sport były skoczek otworzył się na prywatne tematy. Otwarcie przyznał, że w jego związku z Izą Małysz nie zawsze było kolorowo. "My jesteśmy bardzo normalną rodziną, czyli i się pokłócimy, może nie bijemy, ale i talerze gdzieś tam poleciały, ale jakby zawsze wychodziliśmy z takiego założenia, że nie sztuką się jest pokłócić, sztuką jest się pogodzić i to jest chyba najważniejsze. Oczywiście zawsze są jakieś nieporozumienia, ja też się zawsze śmiałem, że może i dlatego jesteśmy tak długo, że nas w zasadzie jest bardzo mało. Ja cały czas byłem w rozjazdach i my cały czas, jakby mimo wszystko się dalej siebie uczymy" - opowiedział nasz medalista olimpijski. Prezes Polskiego Związku Narciarskiego wyjawił także, kto w jego związku pierwszy wychodzi z inicjatywą pogodzenia się. "Pierwszy wyciąga rękę ten, kto zawinił. Kiedyś obojgu nam było ciężko przyznać się do błędu, dziś jest już łatwiej, z doświadczenia. [...] Nie ma tak zwanych tych cichych dni więcej niż 1-2 dni, a bywało tak, że było dużo dłużej. Ja się zawsze śmiałem, że byliśmy tak po niemiecku, czyli nie umieliśmy się komunikować, bo innymi językami rozmawialiśmy" - dodał były sportowiec. To był najtrudniejszy czas w związku Małysza Małysz zdradził, że najtrudniejszym okresem w jego małżeństwie były lata 2001-2006, to właśnie na ten czas przypadła największa popularność skoczka, tak zwana "Małyszomania". Małyszom wówczas ciężko było o chwilę prywatności i anonimowość. "Nie często wychodziliśmy razem, byliśmy nauczeni, że jak gdzieś wyszliśmy, to nie było spokoju. Tych wyjść było bardzo mało. Na urlopy to raczej szukaliśmy miejsc, gdzie byłoby najmniej rodaków. Wiem, że to jest przykre, ale z drugiej strony chcieliśmy mieć trochę spokoju, prywatności, bo u nas w kraju ciężko było się pokazać prywatnie i mieć ten spokój. Myślę, że to jest bardzo ciężkie dla tej drugiej osoby" - wyznał bez ogródek były skoczek. 46-latek otwarcie przyznał, że miał okres w którym chciał skończyć ze sportem i wrócić do wyuczonego zawodu dekarza. "W 1998 r. po Nagano nie miałem stypendium, była rodzina i już miałem takie myśli, że pójdę do wyuczonego zawodu i będę dekarzem. Nigdy się tego nie wstydziłem. Po zakończeniu sportu zrobiłem studia i wiem, że się da. W czasie kariery byłoby to niemożliwe, tym bardziej z tą popularnością. Bycie w szkole zawodowej mi pomogło w kształtowaniu kariery" - podsumował wielokrotny zdobywca Pucharu Świata. Zobacz też: Adam Małysz rozczarowany Polakami. "Śpię spokojniej, bo jest lepsza kontrola" Dawno niewidziana córka Małysza z mężem weselu. Uwagę zwraca jedno