Nocne wieści od Agnieszki Włodarczyk dotarły znienacka z Bahrajnu. "Nie mam, jak mu pomóc"
Agnieszka Włodarczyk i Robert Karaś od dłuższego czasu przebywają w Bahrajnie, gdzie sportowiec rozpoczął 150-dniowe wyzwanie związane z Ironmanem. Żona bardzo go w tym wspiera, co pokazuje w swoich social mediach. Ostatniej nocy nadała jednak przejmujący komunikat w nieco innej sprawie. Przejęta celebrytka zaapelowała o pilną pomoc. Sama jest póki co kompletnie bezradna.
Agnieszka Włodarczyk od kilku już miesięcy przebywa z całą rodziną w Bahrajnie. Ma to oczywiście związek z udziałem Roberta Karasia w Ironmanie. Początkowo nie obyło się bez problemów, o czym żona opowiadała na Instagramie.
Włodarczyk wspiera Karasia w Bahrajnie
Jak nawet przyznawała w relacjach, drży o bezpieczeństwo ukochanego. Poprosiła wówczas o to, by fani trzymali kciuki. Ona sama była już tym wszystkim mocno zmęczona.
"Proszę Was o słowa wsparcia. Bo to jest tak cholernie ciężkie, że nawet ciężko to sobie wyobrazić. Powiem Wam, że nie mam siły nawet mówić. Nakarmiłam męża, pomasowałam przed snem. I padam na twarz. Ja dopiero kładę się spać" - relacjonowała kilka dni temu Włodarczyk.
Aktorka zresztą każdego dnia nadaje na swoim Instagramie, informując o postępach męża. Przy okazji pokazuje też, jak wygląda ich aktualne życie w Bahrajnie.
Ostatnio pewien widok mocno ją zasmucił. Z tego też powodu w nocy nadała komunikat do obserwatorów, szczególnie licząc na osoby, które być może mieszkają w Bahrajnie. Sama Włodarczyk nie wie, co ma robić w tej sytuacji. Natrafiła tam bowiem na potrzebującego pilnej pomocy kota. Aktorka błaga o pomoc:
Włodarczyk nadała w nocy przejmujący komunikat
"Nie wiem, ile osób mieszkających w Bahrajnie mnie teraz ogląda, ale nie byłabym sobą, gdybym o tym nie powiedziała i bym nie zareagowała. My sobie stoimy w miejscu, które jest praktycznie na pustyni. Przychodzi tutaj jeden kot, któremu zaplątał się ogon w taki sznurek, zerwał sobie skórę. Chodzi tutaj od trzech dni. Ja się zastanawiam, co mam zrobić, bo tutaj nie ma chyba takich fundacji i takiego pogotowia dla zwierząt. Trzeba by go było złapać w klatkę i zawieść do weterynarza. Ja nie mam na to ani czasu, ani samochodu drugiego" - nadała w nocy przejmującą wiadomość Agnieszka.
Potem opowiedziała o samym kocie, który ponoć już mocno przyzwyczaił się do obecności Agnieszki.
"Ten kot pierwszego dnia był taki dzikawy, ja nawet bałam się do niego podejść, że może ugryźć. Trzeciego dnia ten kot zaczyna przychodzić jak do domu. Jest bardzo miłym kotem i tutaj sobie siedzi. Ale nie będę wam pokazywała na zbliżeniu, co mu jest, bo widok jest straszny. W każdym razie, jeśli ktoś mnie ogląda, kto może mi pomóc tutaj w Bahrajnie, to będę wdzięczna" - zaapelowała Włodarczyk.
Włodarczyk błaga o ratunek. "Nie mam, jak mu pomóc sama"
Na samym nagraniu dopisała jeszcze wielkimi literami: "Jeśli ktoś mi pomoże, pokryje koszty leczenia kota. Nie mam jak mu pomóc sama".
Na razie nie wiadomo, czy jej prośby przyniosły jakiś skutek.