Nieudane biznesy prowadziły go na dno. "Pół miliona długów i 6 tysięcy na koncie"
Historia Marcina Kikuta pokazuje, że życie sportowca, z którym jak sam twierdzi wiąże się "irracjonalne myślenie", potrafi być prawdziwą huśtawką. Były piłkarz Lecha Poznań natrafił na burzliwy czas w Widzewie Łódź oraz turbulencje w biznesie. Miał problemy finansowe, ale nie załamał się jego charakter. - Nie było opcji, żebym się poddał. Była sinusoida i musiałem to odbudować - podkreślił na kanale Futbolownia.

Marcin Kikut to doświadczony polski ligowiec, który uzbierał w karierze 175 meczów w Ekstraklasie. Najważniejszym fragmentem jego CV jest sześć lat w pierwszym zespole "Kolejorza" (2006-12). Wygrał z nim mistrzostwo, puchar i superpuchar. Zaznał europejskiego futbolu, 14 razy wystąpił w Lidze Europy/Pucharze UEFA, w tym w wygranym starciu z Manchesterem City i dwóch remisach z Juventusem.
Czasem w życiu suma szczęścia równa się zero. Po 2012 roku nadeszły dla niego trudniejsze czasy. Wszystko zaczęło się od transferu do pochłoniętego problemami Widzewa.
Marcin Kikut ostro walczył o swój biznes. Na początku określał go "czarną magią"
- Po odejściu z Lecha tonąłem finansowo. To było cięcie prawie 40 proc. W Łodzi grałem praktycznie za darmo, bo pieniądze nie były wypłacane, opłaciłem mieszkanie i wiele z tego nie zostawało. [...] Trzy lata żyłem w oszczędności. [...] To było destrukcyjne, jeżeli chodzi o mental, bo trzeba było przebudować charakter. [...] Ekonomicznie byłem w miarę poukładany. Irracjonalne myślenie piłkarza działa bardzo destrukcyjnie na każdy obszar życia i finansowo zacząłem tonąć - przyznał w marcu 2025 r. w rozmowie z Damianem Czyżakiem na kanale Futbolownia na YouTube.
W pewnym momencie miałem pół miliona długów, a na koncie sześć tysięcy. Byłem bardzo nisko, jeżeli chodzi o pułap tlenu do życia
- Skruszyły się dwa fundamenty, czyli finanse i charakter, ale zostało mi zdrowie. Poszedłem w sport [...]. Nie było opcji, żebym się poddał. Była sinusoida i musiałem to odbudować - przyznał.
Do problemów ekonomicznych przyczyniły się też nieudane działania biznesowe, takie jak szkółka piłkarska w Barlinku czy "perspektywiczne oświetlenia ledowe". - Parę działań przepaliłem - nie ukrywał. Jak twierdzi, nie zawsze wszystko było to jego winą. Opowiedział o turbulencjach w relacjach ze wspólnikami w branży nieruchomości.
Był członkiem czteroosobowej spółki (dwóch piłkarzy i dwóch przedsiębiorców). W pierwszych latach projekt budowy hoteli leżał głównie na barkach - jak go określił - lidera, ale początkowe problemy z komunikacją były zwiastunem gorszego jutra. Kikut później został prezesem zarządu, choć w posiadaniu nie miał nawet 25 procent akcji. Wyjeżdżał z domu o 5:00 rano, pracował do wieczora, zarządzał budową apartamentowców. Musiał się wdrożyć, bo początkowo "działał na emocjach i zaufaniu". Jego kolega zrezygnował z tego biznesu, a były gracz "Kolejorza" zacisnął zęby.
Ostatecznie i tak nie obyło się bez komplikacji, doszło do spięcia ze wspomnianym "liderem". - Poblokował mi konta na spółce i wrzucił to do sądu i chciał mnie "wystrzelić w kosmos". Dzięki czujności mojego działu prawnego, który znalazł lukę, zrobiłem przelew na 300 tys. zł i to finalnie mnie uratowało przed całkowitym pozamiataniem z tego biznesu, a zostawiłby mnie z długami. Zostałem z jednym obiektem (zapewne chodzi o Blu Apartments w Sarbinowie - red.), gdzie jest zdrowy system podziału zysków - ujawnił.
Dodał, że obecnie wszystko jest już dobrze, a dawne dzieje biznesowe mają tylko minimalny wpływ na teraźniejszość. Dodajmy, że oficjalnie karierę piłkarską zakończył w 2019 roku.












![FC Barcelona - Eintracht. Liga Mistrzów. Gdzie obejrzeć? [TRANSMISJA, TV]](https://i.iplsc.com/000M1K90PJMIOVFG-C401.webp)