Piesiewicz od wczoraj nie jest zapewne w dobrym humorze - Donald Tusk obiecał, że wyjaśni, co stało się na lotnisku i czy szef PKOl i jego rodzina wchodzili do salki VIP, wykorzystując do tego publiczne pieniądze. Piesiewicz przekonuje, że wykorzystał środki prywatne i ma na to dowody. Zamieszanie wokół polskiej medalistki. Związek reaguje na słowa prezesa PKOl Radosław Piesiewicz i niespodziewany gość Rozmowa w "Sportowym Wieczorze" w TVP miała dotyczyć przede wszystkim sportu i osiągnięć Polaków oraz tego, jak można by było poprawić dorobek medalowy i jak Polska wypada na tle innych krajów. W czasie rozmowy Piesiewicz przywoływał m.in. Uzbekistan, który zdobył 13 krążków. Od samego początku szef PKOl musiał zmagać się jednak z czymś, co przeszkadzało mu w skupieniu. W studiu latała uporczywa mucha, od której Piesiewicz ciągle i bezskutecznie się odganiał. Choć na szczęście nie zaburzała jego ciągu myślowego podczas rozmowy, to z pewnością osiągnięcie skupienia było o wiele trudniejsze. Wojna polityczna w PKOl "Wyjaśnimy każdy zgłaszany przez sportowców przypadek zaniedbania. Sygnałów dotyczących braku obecności trenerów, fizjoterapeutów lub braku sprzętu było zbyt dużo. Rozpoczynamy od ustalenia kto i w jakim charakterze przebywał na igrzyskach olimpijskich za pieniądze publiczne" - pisał po igrzyskach olimpijskich na portalu X minister sportu, Sławomir Nitras. Prezes PKOl odpowiada ostro Nitrasowi po igrzyskach. "Czuję się zażenowany" Resort dał PKOl szansę na wyjaśnienia do 14 sierpnia. Takie traktowanie bardzo nie spodobało się Piesiewiczowi. "Czuję się zażenowany całą sytuacją, ponieważ minister sportu który odpowiedzialny jest za wyniki i za przekazywanie środków do związków sportowych oskarża wszystkich, by wyłącznie oddalić winę od siebie. To jest chyba pierwszy minister w historii który stara się w nieudolny sposób zwalić winę na wszystkich dookoła" - odpowiedział. Zdaje się, że konflikt między ministerstwem a związkiem wciąż się rozkręca.