Spore zmiany w TVP dotknęły wielu pracowników - w tym ekipę "Pytania na śniadanie", która została wymieniona na innych prowadzących - ale raczej omijają redakcję sportową stacji. W obliczu niedawnych zapowiedzi nowego dyrektora Jakuba Kwiatkowskiego nie powinno to dziwić. Sygnalizował on, że ceni sobie pracę swoich podwładnych i nie planuje żadnych gwałtownych ruchów. "Żadnej rewolucji nie będzie, bo w redakcji TVP Sport pracuje bardzo dużo utalentowanych ludzi. Są młodzi, ale też doświadczeni i ta mieszanka rutyny z młodością - jak w takiej prawdziwej drużynie sportowej - jest dobra" - tłumaczył w rozmowie ze Sport.pl. Wbrew plotkom i spekulacjom ze stacją nie żegnają się Maciej Kurzajewski i Przemysław Babiarz. Obaj dziennikarsko obsługiwali konkursy Pucharu Świata w skokach narciarskich w Polsce, a także mistrzostwa świata w lotach na Kulm. A to raczej nie koniec. Babiarz nie ukrywa, że marzy mu się skomentowanie następnych ważnych sportowych wydarzeń. Tymczasem właśnie wraca temat tego, co w TVP Sport miało dziać się w momencie, gdy o prezesurę w Polskim Związku Piłki Nożnej walczyli Cezary Kulesza i Marek Koźmiński. Drugi z nich zgłasza teraz poważne wątpliwości. A jednak to prawda o Przemysławie Babiarzu i jego karierze. "Nie przypuszczałem nigdy, że to tak będzie" Wraca temat debaty w TVP. Koźmiński: "Szkolnikowski dostał telefon, żeby to absolutnie zrzucić z anteny". Jest odpowiedź Marek Koźmiński, który niegdyś był konkurentem Cezarego Kuleszy w walce o fotel prezesa PZPN, twierdzi, że rywalizacja z 2021 roku niekoniecznie była całkiem uczciwa. Według niego w sprawę zamieszana była nawet... Telewizja Polska. W rozmowie z goal.pl wylicza zagrywki, jakie miał zastosować jego przeciwnik. "Mój konkurent [Cezary Kulesza - przyp. red.] wręcz obdzwaniał pewne kluby. Nie przychodźcie na spotkania, nie rozmawiajcie z nim. Miała być debata w TVP, wtedy dyrektor Szkolnikowski dostał telefon, żeby to absolutnie zrzucić z anteny" - przekonuje. Zarzuty brzmią poważnie. Na tyle, że szybko zareagował na nie były dyrektor TVP Sport, Marek Szkolnikowski. Wyjaśnia, jak sprawa wyglądała z jego punktu widzenia. "Był pomysł debaty to prawda, sam ją chciałem zorganizować, ale sztab Kuleszy uznał, że głosują delegaci, a nie media. Sztab Koźmińskiego nalegał więc żeby w takim razie był jeden kandydat, a obok puste krzesło. Uznałem, że w takiej formule byłoby to stronnicze i mało rzetelne" - opisał. W odpowiedzi na wątpliwość jednego z internautów doprecyzował jeszcze, że obaj kandydaci do fotela prezesa PZPN otrzymali zaproszenie do debaty i mieli wybór, czy wziąć w niej udział czy nie. "Warunek był jeden: obydwaj muszą być obecni" - podsumował. Ledwie gruchnęły wieści o Kurzajewskim i Babiarzu w TVP, a tu taki cios. Chodzi o transmisje ze skoków