Edyta Górniak w latach 90. odnosiła na rynku muzycznym niemałe sukcesy. Jej sława zaczęła też wykraczać poza granice naszego kraju. Po zajęciu drugiego miejsca na Eurowizji dostała szansę na zrobienie światowej kariery. Nic więc dziwnego, że to właśnie jej zaproponowano, by wykonała nasz hymn przed meczem Polski z Koreą Południową na mundialu w 2002 roku. Spodziewano się, że wypadnie tak dobrze, jak chociażby Whitney Houston, której występ podczas Super Bowl w 1991 przeszedł do historii. Górniak w sumie też zapisała się w pamięci rodaków, choć chyba nie o taki rozgłos chodziło. Edyta Górniak swoim wykonaniem hymnu wywołała aferę na całą Polskę Przypomnijmy, że jej "show" zostało mocno skrytykowane, a słaby występ naszej reprezentacji tylko spotęgował gniew kibiców, którzy potrafili nawet obwiniać o to Edytę. Choć od tego wydarzenia minęły ponad dwie dekady, temat od czasu do czasu wraca do mediów. Tak było chociażby po wywiadzie Aleksandra Kwaśniewskiego, którego udzielił dziennikarzowi Michałowi Polowi. Jak przyznał były prezydent, nie spodziewał się, że zrobi się z tego afera na całą Polskę. Sam był wówczas na tym meczu, ale wykonania Górniak nie słyszał, bo tak fatalne było nagłośnienie. "Ja myślę, że nas było ok. 80 tys., którzy nie słyszeli, dlatego, że gdy Edyta Górniak śpiewała ten hymn, wyglądała bardzo pięknie, na wielkich telebimach było widać ją w czerwonej sukni, świetnie wyglądała, ten dźwięk hymnu był straszliwie zagłuszany przez bębny" - wspominał. Dosadnie skomentował też zachowanie internautów, którzy o marną grę Polaków zaczęli obwiniać diwę. "Później byłem bardzo zdziwiony, że wszyscy zaczynają mówić o hymnie i pytają mnie, co ja o tym sądzę. A ja nic nie mogłem sądzić, bo ja go zwyczajnie nie słyszałem. (...) Widziałem ten mecz i jeśli ktokolwiek z piłkarzy obwiniał Edytę Górniak za słabą grę reprezentacji Polski, to znaczy, że do tej reprezentacji się nie nadawał" - podsumował Kwaśniewski. Adam Sztaba ujawnił kulisy występu Górniak w Korei Południowej Teraz temat ponowie wrócił, a to za sprawą kompozytora Adama Sztaby, który udzielił właśnie wywiadu Żurnaliście. Muzyk współpracował wówczas z diwą, więc dobrze zna kulisy całej sprawy. Sztaba przekonuje, że słaby występ Edyty nie był do końca jej winą. "FIFA zaproponowała zaśpiewanie hymnu na meczu Polski z Koreą i Edyta się bardzo ucieszyła i zapytała mnie, czy nie podjąłbym się zrobienia aranżacji. Ja stwierdziłem, jeżeli byłaby to orkiestra symfoniczna, to bardzo chętnie spróbuję coś z tym zrobić. Dzień przed wylotem pada informacja, że nie ma orkiestry symfonicznej. Podstawowa rzecz tak naprawdę, kto akompaniuje Edycie, nie ma orkiestry symfonicznej. Kto jest w związku z tym? Jest orkiestra dęta złożona z żołnierzy, półprofesjonalna. (...) Na miejscu okazuje się, że to są naprawdę amatorzy. Orkiestra stoi tam, Edyta stoi na drugim końcu stadionu, odbywa się próba przy pustym stadionie. Przychodzą ludzie z boku i mówią: 'Wow, ale nieprawdopodobne, że to jest wasz hymn, niesamowite'. No i teraz tak. Zaczyna się mecz, wypełnia się stadion publicznością, jest przepotworny huk, wszyscy, którzy byli na stadionie, to wiedzą, co się dzieje. No i Edyta zaczyna śpiewać, i nic nie słyszę. Oczywiście to się zupełnie wszystko rozmywa. Ja oglądałem to na ekranie i słyszałem to, co wszyscy słyszeli, czyli nie wiadomo, o co chodzi. I to jest koniec historii" - wyjawiła po latach. Jak zdradził na koniec, na miejscu sugerowano nawet Górniak, by ta zrezygnowała ze śpiewania, bo może się to źle skończyć. Ta jednak nie posłuchała. "Edyta stwierdziła, zresztą parę osób ją namawiało do zmiany decyzji, że za dużo jakby już poszło newsów, za dużo ludzi się już nastawiło na to, że ona będzie" - dodał Sztaba.