Ivana Knoll w pełni wykorzystuje popularność, jaką zdobyła na mistrzostwach świata. W Katarze błyskawiczne okrzyknięto ją "miss mundialu". Celebrytka pojawiała się na każdych meczach podopiecznych Zlatko Dalicia i robiła wielkie show. Wszystko przez jej oryginalne stylizacje, których głównym elementem była biało-czerwona szachownica. Na turnieju piłkarskim stała się bardzo rozpoznawalna. Fani nie dawali jej spokoju. Każdy chciał zrobić sobie z nią zdjęcie. W pewnym momencie musiała nawet interweniować ochrona. Co ciekawe, kobietą zainteresowali się nie tylko kibice, ale również sami piłkarze. Po mistrzostwach w Dosze, jej kariera w internecie nabrała tempa. Była miss Chorwacji zaczęła dostawać zaproszenia od znanych firm. Jak widać, wciąż ogrzewa się w blasku sławy po mundialu. Infuencerka pojawiła się jakiś czas temu na meczu Premier League. Jak się okazuje, jej zainteresowanie nie ograniczają się jedynie na piłce nożnej. Tym razem udała się na pokazową walkę legendy i wywołała poruszenie w sieci. Bił i wyrywał jej włosy. Wstrząsający wpis byłej żony piłkarza Spartaka Moskwa Miss mundialu skradła show na trybunach. Natychmiastowa reakcja fanów Ivana Knoll jak zwykle postawiła na odważną stylizację. Modelka opublikowała wymowne zdjęcie z Londynu w mediach. Celebrytka miała okazję oglądać z bliska pojedynek Floyda Mayweathera Jr, który zmierzył się w walce pokazowej z Aaronem Chalmesem. Knoll pojawiła się na trybunach w mocno dopasowanym, brązowym kombinezonie z głębokim dekoltem. "Oglądacie dziś wieczorem boks?" - zagadnęła fanów na Instagramie. Fani nie mogli przejść obojętne obok jej fotki. Ruszyła lawina komentarzy. "Cudowna","Pięknie", "Blokujesz cały widok oglądania", "Bardzo miła i piękna", "Jaki ładny uśmiech", "Nie mogę się skupić na walce", "Perfekcyjne"- pisali internauci. Co ciekawe, nie wszystkim jednak podoba się jej zmysłowa fotka. Zarzucono celebrytce, że za każdym razem jej twarz wygląda inaczej. Ponadto fani znów wrócili do tematu obrabiania przez nią fotografii. Gerard Pique zabrał głos po porażce Barcelony. Co za słowa!