Michalczewski przeżył rodzinną tragedię. Jeden moment zmienił wszystko na lata
Na zawodowych ringach Dariusz Michalczewski sięgnął szczytu. Wielokrotnie bronione tytuły mistrza świata kolejnych federacji wywindowały go na szczyt panteonu gwiazd światowego boksu. Po zakończeniu sportowej kariery pozostał bardzo aktywny medialnie. Przed laty pięściarz zdradził szczegóły dotyczące jego dzieciństwa. Przyszły mistrz świata w bardzo młodym wieku przeżył tragedię. Z ogromną stratą poradził sobie przy pomocy sportu, który był dla niego najlepszą odskocznią.

Dariusz Michalczewski swoimi osiągnięciami zapisał się jako jeden z najbardziej utytułowanych polskich zawodników w historii. Pochodzący z Gdańska pięściarz przez 12 lat mógł szczycić się mianem niepokonanego. W jego dorobku znajdują się m.in. tytuły mistrza świata federacji WBO, WBA, IBF w kategorii półciężkiej oraz WBO w kategorii junior ciężkiej. Z 50 stoczonych zawodowych walk przegrał zaledwie dwukrotnie - raz przez decyzję sędziów, a raz potyczkę zakończono przez TKO. Techniczny nokaut w walce z Francuzem Fabrice Tiozzo był jego ostatnim zawodowym pojedynkiem w karierze.
Osoba Michalczewskiego przez bardzo długi czas budziła w Polsce ogromne kontrowersje. Wszystko z powodu wyjazdu z komunistycznej Polski do Republiki Federalnej Niemiec w 1988 roku. Pięściarz otrzymał obywatelstwo niemieckie, co umożliwiło mu treningi w bokserskiej sekcji Bayeru Leverkusen i znacząco rozpędziło karierę utalentowanego Polaka. Na zawodowych ringach zadebiutował w 1991 roku - przebywając w ojczyźnie rządzonej przez komunistów tak szybki przeskok na zawodowe ringi nie byłby możliwy.
W 2002 roku po raz pierwszy wystąpił pod "polską flagą". Jak po latach wspominał w rozmowie z "Welt am Sonntag" odbiór jego osoby w ojczyźnie był dla niego bardzo bolesny. Całą nagonkę szczególnie źle zniosła matka pięściarza, dla której postanowił ponownie reprezentować Polskę.
Po ucieczce z Polski, dla Polaków byłem zdrajcą. Moja mama była z tego powodu bardzo nieszczęśliwa, bo często jej to wytykano. Nie chciałem, żeby dłużej cierpiała
Koszmar w dzieciństwie mistrza świata. Ukoić ból po stracie pomógł mu sport
W dorosłym życiu przez długi czas Michalczewski musiał znosić łatkę "zdrajcy". Niewielu jednak wie, że dzieciństwo przyszłego mistrza świata nie było usłane różami. W wieku 12 lat musiał zmierzyć się ze śmiercią ojca. Michalczewski dorastał w cieniu cierpienia swojego rodzica, który przez siedem lat zmagał się z nowotworem węzłów chłonnych.
Przed laty na łamach "Gazety Wyborczej" Michalczewski zdradził kulisy swojego dzieciństwa oraz jak duży wpływ na jego późniejsze życie wywarło surowe wychowanie ze strony ojca.
- Wychowywał nas, zabraniając - tam nie możecie, tego nie możecie, z tym nie możecie. Po szkole wracać do domu i robić lekcje. Na podwórku mogliśmy pobyć z kolegami z godzinę dziennie. Wystarczyło jednak coś zrobić, a karą był zakaz wychodzenia - opowiadał Michalczewski.
Michalczewski zapowiedział, że starał się wychowywać swoje dzieci w odmienny sposób. W jego słowach trudno jednak dostrzec żal względem rodzica. Wybija się raczej wdzięczność, Michalczewski jasno stwierdził, że wspólnie z rodzeństwem zostali "wychowywani na dobrych ludzi". Były pięściarz przytomnie zauważa, że "intensywne wychowywanie" mogło wynikać z upływającego czasu - ciężko chorego ojca w każdej chwili mogło zabraknąć. Sam Michalczewski zdradził, że za życia ojca nie miał żadnych problemów z nauką, co było rzecz jasna zasługą surowego rodzica.
Po śmierci ojca życie Michalczewskiego zmieniło się bezpowrotnie. Jak przyznawał w rozmowie z Interią, ukojenie w cierpieniu dał mu boks. Ukochanej dyscyplinie poświęcił się na tyle, że poszedł do szkoły zawodowej, by mieć więcej czasu na treningi. Były mistrz świata przyznał, że w wielu sytuacjach zmarłego ojca zastępowali mu trenerzy, wpajający swoim podopiecznym podstawowe wartości życiowe.














