Michalczewski na boksie dorobił się fortuny Dariusz Michalczewski jest prawdziwą legendą w boksie. Wśród polskich zawodników wyróżnia się liczbą wygranych walk i obron mistrzowskich tytułów. Te osiągnięcia dały mu nie tylko sławę, ale zapewniły także wielkie pieniądze, a co za tym idzie, życie na wysokim poziomie. W najnowszym wywiadzie dla "Super Expressu" wyznał, że za każdą walkę dostawał około miliona euro brutto, a stoczył ich łącznie około pięćdziesięciu. "Na początku te kwoty oczywiście były minimalne, ale w końcówce kariery dostawałem po 4-5 milionów euro za wyjście do ringu" - przyznał otwarcie. Choć jego kariera zakończyła się wiele lat temu, Michalczewski odpowiednio zadbał, by nadal opływać w luksusach i wcale się z tym nie kryje. "Mnie się udało i to na pewno mój sukces, że mogłem zachować standard życia także na sportowej emeryturze. A żyłem bardzo bogato" - powiedział tabloidowi. Czy taka sama przyszłość czeka Julię Szeremetę, która rozbudziła nadzieje kibiców podczas ostatnich igrzysk olimpijskich? Zdaniem "Tigera" niekoniecznie, jednak, jak przyznał, nie zależy to tylko od niej samej. Dariusz Michalczewski bezlitosny dla Julii Szeremety W rozmowie z "Super Expressem" Dariusz Michalczewski dał mocno do zrozumienia, że nie jest fanem freak-fightów i określił je mianem "kiczu". Niestety, obawia się, że nadzieja polskich kibiców - Julia Szeremeta, w końcu da się skusić na wielkie pieniądze, jakie oferują włodarze federacji. Jak przyznał, nie do końca wierzy, że uda jej się bez profesjonalnego wsparcia dotrwać do kolejnych igrzysk, które są jej celem. "Ciężko będzie jej dotrwać do tych igrzysk. Musi znaleźć się ktoś, kto zapewni jej godny poziom do przygotowań na dłuższą metę. A jeśli ktoś taki się nie znajdzie, to pewnie pójdzie do tych freaków, bo tam jest kasa" - powiedział tabloidowi. Dodał także, iż mocno wierzy w odrodzenie boksu w Polsce, jednak zdaje sobie sprawę, że nie będzie to łatwe. Zwłaszcza że na popularności wciąż zyskują wspomniane freak-fighty. "Łatwo nie będzie, bo przecież ten kicz (freak fighty, red.) nadal bardzo dobrze się sprzedaje. Tam liczą się te konferencje i wyzwiska, reszta jest mało ważna. Trudno znaleźć tam kogoś, z kogo można wziąć jakiś dobry przykład" - gorzko podsumował.