Marianna Schreiber ujawnia trudną prawdę. "Gdyby nie freak fighty, nie miałabym za co żyć"
Marianna Schreiber niegdyś próbowała swoich sił w polityce, a obecnie spełnia się jako gwiazda freak fightów. Nic więc dziwnego, że Polsat News postanowił zaprosić celebrytkę do dyskusji na temat przyszłości walk celebrytów w naszym kraju. Politycy twierdzą bowiem, że tego typu eventy to patologia i nie powinny być promowane. 31-latka stanęła w obronie freak fightów i przy okazji zdobyła się na zaskakujące wyznanie.
Dyskusja na temat przyszłości freak fightów w naszym kraju staje się coraz bardziej zacięta. Nie tak dawno premier Donald Tusk ogłosił publicznie, że jego zdaniem powinno się podjąć odpowiednie kroki, aby ograniczyć dostęp młodych Polaków do tego typu wydarzeń promujących patologię. Po jego stronie stanęli inni politycy, w tym także wiceminister sportu Ireneusz Raś. Polsat News chcąc poznać "drugą stronę medalu" do dyskusji na ten temat zaprosił Mariannę Schreiber - żonę polityka PiS Łukasza Schreibera, byłą panią polityk i obecną freak fighterkę.
Trwa dyskusja na temat freak fightów, a tu takie wyznanie Marianny Schreiber. "Nie miałabym za co żyć"
Schreiber już na wstępnie zdecydowała się na dość zaskakującą tezę. Jej zdaniem krytyka freak fightów wynika z niewiedzy polityków, którzy myślą, że celem walk celebrytów jest jedynie "robienie show" i nie ma to nic wspólnego ze sportem. 31-latka przyznała jednak, że jeszcze do niedawna podzielała zdanie polityków, jednak kiedy sama weszła do świata freak fightów, przekonała się, że jest to bardzo silna i niezwykle wyjątkowa społeczność.
"Freak fighty to walki osób z internetu - znanych bądź mniej znanych - w oktagonie. Są tam również sportowcy - reprezentanci Polski w piłce nożnej, w siatkówce, mistrz świata w boksie (...) To nie jest patologia. We freak fightach to jak i w normalnej pracy. Ja sama pracowałam do niedawna na uczelni, robiłam doktorat i też były tam osoby, które nie zachowywały się ok. Musimy potępiać zachowania destrukcyjne, które źle wpływają na młodzież (...) Rok temu, jak wchodziłam w ten świat, miałam dokładnie takie samo zdanie jak Pani i politycy. Gdy weszłam w to środowisko, to przekonałam się, że się myliłam" - stwierdziła.
W dalszej części wywiadu celebrytka zdecydowała się na bardzo intymne wyznanie. Przyznała ona bowiem, że to właśnie dzięki freak fightom i zarobionym w oktagonie pieniądzom jest w stanie normalnie funkcjonować po tym, jak Łukasz Schreiber publicznie ogłosił rozpad ich małżeństwa. "Ja, kiedy zostałam samotną matką z dnia na dzień, gdyby nie te freak fighty, nie miałabym za co żyć. Takim osobom one dają rozwój, takim osobom dają szansę. Dają młodym ludziom szansę wyjścia z patologii, bo przychodzą tam ludzie, którzy mają problemy" - powiedziała.