Niestety, Iga Świątek straciła już swoją szansę na złoty medal na trwających właśnie Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu. Po niespodziewanej przegranej z Chinką Qinwen Zheng raszynianka ma jeszcze szansę na brąz. Iga Świątek bez szans na złoto na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu Choć czwartkowy mecz był z pewnością dla fanów tenisa i samej Świątek wielkim i bolesnym przeżyciem, w mediach o wiele głośniej było po jej środowym meczu, gdy doszło między nią a Danielle Collins do słownego starcia. Amerykanka podeszłą do Igi i powiedziała jej kilka cierpkich słów, które następnie powtórzyła w wywiadzie: "Powiedziałam Idze, że nie musi być nieszczera w kontekście mojej kontuzji. Dużo dzieje się przed kamerą czy wśród ludzi, ale to, co dzieje się w szatni to już inna sprawa. Nie mam tu zbyt miłych doświadczeń. Nie potrzebuję nieszczerości. Niech ludzie zachowują się tak, jak czują, nie potrzebuje fałszu" - zżymała się Collins. Nie milkną echa po aferze z Collins i Świątek Iga tłumaczyła, że nie ma pojęcia, o co jej właściwie chodzi. "No cóż... Nigdy nie zrobiłam nic niemiłego w jej kierunku. Chciałam pogratulować udanej kariery, bo gra ostatni rok. Nie wiem, o co jej chodziło. Nie miałyśmy nawet żadnych interakcji, które mogłyby to spowodować" - tłumaczyła nasza zawodniczka. Sprawa była o tyle zaskakująca, że choć Amerykanka poddała mecz z powodu kontuzji mięśni brzucha, to już dwie godziny później wyszła ponownie na kort, gdzie zagrała trzysetowy mecz, który jednak ostatecznie przegrała. Wszystko to wyglądało dość dziwnie, co zauważyła nawet Agnieszka Radwańska: "To, co ona mówi, to nie można tego podważyć. Byliśmy tam wszyscy, widzieliśmy jak było (…) Jeżeli mówimy o kontuzji mięśni brzucha... Ona serwowała po 180 km/h, drugi serwis po 150, 160 km/h. Absolutnie nie było po niej widać, że coś jej jest. Poruszała się dobrze do ostatniej piłki. Niedługo potem wyszła na debla i grała do końca zacięty pojedynek. Jest to coś dziwnego i za tym coś stoi" - oceniła "Isia" w rozmowie z Eurosportem. Marcin Daniec dołożył do pieca ws. afery z Collins i Świątek Afera mocno zbulwersowała także Marcina Dańca, który jest wielkim miłośnikiem tenisa od lat. Satyryk uznał, że nie będzie milczał w tej sprawie i pokusił się o wymowny komentarz. Dołożył do pieca i nieźle dogryzł Amerykance, stając w obronie naszej rodaczki. Jak ocenił na wstępie, Iga nie była wszak niczemu winna. Kabareciarz w swoim stylu postanowił zakpić z Amerykanki, jej kontuzji i całej afery, którą rozpętała wokół Igi Świątek. "Szanowna pani Collins. Po łomocie w pierwszym secie poszła pani na całość, tracąc wszelką energię. No i w trzecim secie po prostu pani nie istniała i jeszcze przy 1:4, nie dała pani satysfakcji, żeby Iga zeszła z kortu i... taka cudowna reakcja..." - ocenił Daniec. Na koniec stwierdził wprost, że dostała ostatecznie nauczkę: "A potem poszła pani z tą kontuzją grać debla z koleżanką. No i za karę pani przegrała" - zakpił satyryk.