220 267 złotych - tyle Małgorzata Rozenek-Majdan miałaby zapłacić UOKiK za nieodpowiednie oznaczenia produktów reklamowanych przez nią w mediach społecznościowych. Gdy dziś wejdziemy na jej profil, będziemy mogli zauważyć, że wszystkie reklamy są odpowiednio oznaczone i nikt nie ma wątpliwości, że influencerce za to zapłacono. Jakiś czas temu nie było to takie oczywiste, gwiazda jednak się broni. Nagły komunikat UOKiK. Małgorzata Rozenek-Majdan w tarapatach Małgorzata Rozenek-Majdan nie zgadza się z decyzją UOKiK W mediach społecznościowych pojawiło się pismo prawnika reprezentującego Małgorzatę Rozenek, w którym było napisane, że zabronione dziś praktyki gwiazda stosowała przed wejściem w życie regulujących je przepisów. Z tego powodu nie poczuwa się do zapłacenia tak wysokiej kary dla UOKiK. Inne zdanie na ten temat ma jednak rzeczniczka instytucji. "Przypominamy, że Rekomendacje Prezesa UOKiK dot. oznaczania treści reklamowych przez influencerów w mediach społecznościowych wydane w 2022 r. mają ułatwić przestrzeganie obowiązującego prawa. Nie oznacza to, że wcześniej można było nie oznaczać przekazów reklamowych. Kwestionujemy praktyki wprowadzające w błąd na podstawie przepisów obowiązujących od 2007 roku" - twierdziła rzeczniczka UOKiK Małgorzata Cieloch w rozmowie z Pudelkiem. Rozenek postanowiła jej odpowiedzieć. Małgorzata Rozenek-Majdan nie wytrzymała. Zaczęła mówić o sądzie "Wczoraj rzeczniczka prasowa UOKiK pani Małgorzata Cieloch w rozmowie z redakcją Pudelka opowiedziała, że UOKiK może sprawdzać działania twórców już od 2007 roku (w moim przypadku od 2016 roku), mimo że rekomendacje dotyczące oznaczania współprac powstały dopiero w 2022 roku" - pisała Rozenek. To nie koniec boju Rozenek z UOKiK. Pojawiło się oświadczenie, nie ma jej zgody "Tymczasem Ustawa o ochronie konkurencji i konsumentów z 2007 roku powstała w czasach, kiedy pojęcie influencer w marketingu w ogóle nie istniało. Nie odnosiła się do twórców internetowych, nie regulowała kwestii oznaczania współprac i nie odpowiadała na pytania, które dziś są kluczowe. Była pisana w zupełnie innej rzeczywistości" - twierdziła. Po chwili dodała, że "o tym, czy ustawa o ochronie konkurencji i konsumentów z 2007 roku jest właściwym punktem odniesienia w kontekście pracy influencerów, rozstrzygnie niezawisły sąd" oraz, że zawsze zależało jej na transparentności jej działań i od wydania rekomendacji zawsze się do nich stosuje.