Krzysztof Bienkiewicz, Interia: Panie Macieju, jest pan znanym kibicem sportowym, szczególnie Cracovii. Oglądał pan poniedziałkowy mecz z Rakowem Częstochowa? Tak. Grali nieźle, w drugiej połowie dobrze się bronili i na trudnym terenie zdobyli trzy ważne punkty. Ma pan jakieś konkretne oczekiwania względem zespołu na ten nowy sezon? Konkretnych nie. Cieszę się, że Cracovia jest w Ekstraklasie, bo to zespół, który za moich młodych lat grał w okręgówce albo A-klasie. To był czas, kiedy drużyna była niszczona przez komunizm. Klub nie podpisał lojalki komunistycznej i był przez to prześladowany, a mimo to nigdy nie stracił kibiców, co było zdumiewające. Obecnie nie mam żadnych oczekiwań, ale być może nadejdzie taki dzień, że Cracovia zostanie mistrzem Polski, tak jak to bywało przed wojną. Jeśli to się stanie, to będę się bawił całą noc. (śmiech) A czy kibiców Cracovii nie zaniepokoiły informacje o tym, że sponsor główny, firma Comarch, zmienia właściciela i ma się wycofać z giełdy? Po śmieci pana Filipiaka pojawiają się różne głosy. Trzeba przyznać, że pan Filipiak bardzo dużo zrobił dla Cracovii i jakiś mały pomniczek albo płytę w okolicy stadionu powinien chyba dostać. Ja bardziej niż o piłkę nożną martwię się o hokej, lekkoatletykę. Cracovia miała kiedyś piękny stadion lekkoatletyczny, który został przemieniony na parking. Klub sportowy to nie tylko futbol. Zresztą patrząc na to, co się dzieje w turnieju piłkarskim na igrzyskach w Paryżu, to moim zdaniem piłka nożna nie powinna być obecna na olimpiadzie. To nie jest olimpijski sport. Olimpiada to gra fair play, to szlachetna rywalizacja według zasad ustalonych przez Pierre’a de Coubertin. I jak ja oglądam olimpiadę, to powiem szczerze, że nie włączam np. tenisa ani futbolu. Choć dobra, przyznaję, włączyłem jeden mecz na igrzyskach, ponieważ chciałem obejrzeć Argentynę, ale ich spotkanie z Maroko to był jakiś cyrk. Bramka strzelona w końcówce, mecz przerwany, bo kibice wbiegli na boisko, potem wznowiony po dwóch godzinach przy pustych trybunach, ta bramka z końcówki ostatecznie nieuznana. To tylko potwierdziło moją myśl, że futbol nie powinien być obecny na olimpiadzie. Jakie dyscypliny są według pana bardziej olimpijskie? Igrzyska olimpijskie są po to, żebyśmy mogli pooglądać badminton, ping pong, judo, kajakarstwo górskie. Dyscypliny, które może są niszowe, ale też ciekawe. No i takie, których nie ogląda się na co dzień, bo bądźmy szczery, szacunek dla naszej medalistki, ale kto z nas na co dzień śledzi kajakarstwo górskie? Jak pan ocenia obecną kondycję polskiego sportu? Jestem nią bardzo zmartwiony. Na przykład nie wiem co się dzieje z polskim boksem amatorskim. Jestem tym przerażony, ja na igrzyskach Polaka nie widziałem jeszcze ani jednego. To samo z judo, tą dyscypliną również się interesuję. Widziałem, że dzisiaj Polka wygrała i super, ale to przecież były nasze koronne dyscypliny, w których mierzyliśmy w złoto. Lekkoatletyka też niezbyt dobrze stoi. Oczywiście mamy kilku zawodników z szansami na medal, mamy miotaczy, mamy panią Kaczmarek na 400 metrów, którą bardzo lubię. Podobnie jak Ewę Swobodę, która dodaje kolorytu polskiej lekkoatletyce. Swoboda powinna się znaleźć w finale, ale na pewno go nie wygra, chyba, że zdarzy się jakiś cud. Więc polski sport ogólnie marnie stoi i to jest wina cholernego PiS-u, tych złodziei, którzy dorwali się do związków sportowych oraz pieniędzy, które zmalwersowali. Oni zrujnowali polski sport, widzimy tego efekty na olimpiadzie i proszę mi to wydrukować. Oglądał pan ceremonię otwarcia? Tak i byłem zachwycony. Jak się okazało polskich katolików i prawicowców znowu coś obraziło. I jeszcze wywlekli Lennona. Odwalcie się od Lennona. Gościu był podstawą największego zespołu muzycznego świata. Facet założył The Beatles, a teraz przychodzi jakiś chłystek i próbuje tego człowieka deprecjonować? Co za bzdura! To się właśnie nazywa wykształcenie ponad inteligencję. Człowiek nauczył się po angielsku, wreszcie zrozumiał tekst i próbuje go po swojemu interpretować. Trzeba było się nie uczyć to dalej byś sobie nucił ładną piosenkę. Pan Babiarz ma taką sklerozę, że jak komentuje lekkoatletykę, to ja się za głowę łapię. Ciągle wyciąga jakiś zawodników z lat siedemdziesiątych, bo tylko to mu się przypomina i w trakcie ceremonii otwarcia prawdopodobnie zapomniał, kto jest jego szefem w telewizji. Palnął głupotę, za którą wcześniej może by dostał premię, ale tym razem niestety. (śmiech) Ostatnie pytanie o igrzyska - jak pan je ogląda? Przeskakuje po kanałach i zostaje na dyscyplinie, którą akurat pokazują czy wybiera pan konkretnie to, co pana interesuje? Wybieram konkretne dyscypliny. W tej chwili jestem na etapie turnieju judo. Wykupiłem sobie platformę, więc oglądam wszystko co było, staram się niczego nie opuścić. Cieszę się, jak wygrywają Polacy, choć nie jestem w żaden sposób nacjonalistą ani szowinistą. Igrzyska olimpijskie oglądam po prostu dla piękna sportu. Dobrze. Widać, że sporty pan ogląda, ale czy pan wciąż je także uprawia? Przez całe lata uprawiałem uliczny boks, uliczne MMA. Stoczyłem co najmniej 50 walk. Większość była wygranych, ale niestety zdarzało się, że przegrywałem (śmiech). Poza tym pływałem na kajakach, jak przyszła pandemia to nawet grałem w hokeja. Dobrze, to po kolei. Boksu nauczył pana tata, ale czy pan jeszcze ćwiczy lub sparuje? Teraz to sparuję sobie w domu, na worku, ale wciąż radzę mi nie fikać. A ten mięsień naramienny to na kajakach jeszcze rośnie? Dawno już nie byłem na kajaku, ale muszę powiedzieć, że chętnie znów bym się wybrał. Kajaki się zaczęły jak była pandemia, bo nie było co robić. Ja wtedy całą masę różnego rodzaju sportów uprawiałem. W tej chwili dość poważnie zaangażowałem się w Homo Twist, więc więcej czasu spędzam z instrumentem. Moim sportem jest teraz elektryczna gitara, na której ćwiczę w zasadzie nie wiadomo po co, bo gramy niewiele tych koncertów. No ale wydaliśmy nową płytę "Spider", więc gram na gitarze, żeby było jeszcze po co żyć i licząc na to, że któregoś dnia zagram solo życia. (śmiech) Zanim przejdziemy do muzyki chciałem zadać jeszcze pytanie sportowe. Dlaczego Cracovia? Cracovia była oczywistym wyborem. To jest klub założony przez normalnych ludzi i dla normalnych ludzi, bez szowinizmu i tak dalej. Mają biało-czerwone pasy, to mnie ujęło, poza tym ja jestem z Kozłówka, gdzie jest 100% Cracovia. Do tego Cracovia ma hokej. Wisła nie ma hokeja, a mnie ta dyscyplina zawsze bardzo interesowała. No i jest to klub robotniczo-dzielnicowo-chuligański, który jest dużo bardziej bliżej takiego normalnego, prostego społeczeństwa niż kluby, które najpierw były gwardyjskie, a potem milicyjne, jak to miało miejsce w przypadku Wisły. Nie wiem czy to pomoże czy zaszkodzi tej rozmowie, ale mój brat jest wielkim kibicem Wisły. Obydwaj studiowaliśmy w Krakowie i pomimo tego, że ja jestem kibicem zupełnie innego klubu, to zawsze byłem pomiędzy tymi dwoma światami. No to opowiem ci historię. Poszedłem sobie niedawno z psem na spacer, ja chodzę na Bagry. Spotkałem tam dwóch gości wydziaranych w emblematy Wisły. Jeden z nich znienacka powiedział w moim kierunku kilka nieprzyjemnych zdań. Ja podszedłem do niego i powiedziałem: przeproś mnie. A on na to: Co? Ciebie?! No i wtedy usłyszał ode mnie taką wiązankę, jaką można usłyszeć tylko w kryminale. Na 100% byłem przekonany, że będzie zadyma, już nawet okulary zdjąłem, ale nie było żadnej awantury. Było ich dwóch, ale jak dostali porządnie po majtkach więzienną wiązanką, to nie wiedzieli gdzie oczy podziać. Taka jest wasza odwaga, "Wiśloki". Czyli w panu wciąż jest ten uliczny chuligan? Nikt mi nie będzie bezkarnie ubliżał. A jak było z tym hokejem, bo wiem, że w pandemii zaangażował się pan również w ten sport. Wziął pan nawet udział w meczu, w którym grała reprezentacja polskich artystów i Mariusz Czerkawski chwalił pana mówiąc, że ma pan naturalny instynkt strzelecki. Niech im będzie, ale prawda jest taka, że ten sport jest niezwykle kontuzyjny. Faktycznie, dałem się parę razy namówić i nawet mi się udało ze 2 bramki, strzelić, ale największym moim sukcesem było to, że nie odniosłem żadnej kontuzji. A niestety muszę powiedzieć, że spotkania tej drużyny hokejowej wyglądały tak, że bardzo wiele osób wychodziło stamtąd z różnego rodzaju urazami. Niektórzy nawet nie zdążyli jeszcze łyżew założyć, a już mieli kontuzje, bo np. rozwaliła im się w rękach szklanka z whisky. (śmiech) To naprawdę jest wybitnie kontuzyjogenny sport. Ja już mam powyżej 60 lat i nie mogę sobie pozwolić na cięższe urazy, poza tym bardzo tego nie lubię. Cała moja energia idzie więc teraz w kierunku tej ogromnej gitary, którą zrobiłem sobie pod swój wymiar. Dobry rok czy dwa lata zajęło mi przyzwyczajenie się do tej menzury. Zapraszam na koncerty Homo Twist żeby zobaczyć najprawdopodobniej najdziwniejszą gitarę w Polsce, jeżeli chodzi o rozmiar, menzurę czy grubość strun. Musiałem się trochę tutaj poświęcić i dlatego moim głównym sportem obecnie jest ten instrument. Cała para idzie w ten gwizdek. W tej rozmowie sport naturalnie miesza się z muzyką, więc w tym miejscu chciałem zapytać o piosenkę "Hokej", w której nie ma nic o tej dyscyplinie. Czemu akurat taki tytuł utworu, który w zasadzie opowiada o karczemnej awanturze rodzinnej? Bo od awantury ta piosenka się zaczęła. Ale ja mam też taką prawdziwą piosenkę o hokeju, z tym że nie wiem gdzie ją puszczać. W każdym razie hokej boli, ale warto. Jak życie. Hokej to w ogóle bardzo życiowa dyscyplina. W jakim sensie? Boli, jak się ją uprawia. W każdej chwili może też się skończyć gra albo można ulec poważnemu wypadkowi. Widziałem tętnice przecięte łyżwami. Poza tym nie wiem jakie są z tego pieniądze, ale trzeba bardzo ciężko trenować, dużo umieć i być sportowcem pod każdym względem, żeby uprawiać zawodowy hokej. To nie są żarty. Jak ktoś nie wierzy, to niech przyjdzie na mecz Cracovii i zobaczy to z bliska. Prawie zawsze kogoś znosi się z tafli. A gdyby porozmawiać o hokeju na poziomie reprezentacji? Niezmiernie cierpię z tego powodu, że nasi bracia Czesi, których dzieli od nas tylko granica, zdobyli w tym roku mistrzostwo świata. W tym kraju mieszka tylko 8 milionów ludzi. Co jest z nami nie tak? Nie mamy charakteru, nie mamy ludzi? W mieście takim jak Kraków jest tylko jedno lodowisko, a powinno być dziesięć. Nie ma infrastruktury. Działacze wszystkie pieniądze przepijają albo wciągają do nosa. Ja wiem, że lodowiska to są drogie inwestycje, ale ludzie by chodzili. Przecież na tej Cracovii, jak jest sezon i można iść na łyżwy, to tam jest pełno ludzi. W takim mieście jak Kraków powinno być dużo więcej lodowisk. Co się dzieje z tymi wszystkimi pieniędzmi? Czy naprawdę musicie aż tak kraść? Mówię teraz ogólnie o działaczach sportowych. Sam dostęp do infrastruktury może nie gwarantować sukcesów, o czym może świadczyć liczba wybudowanych Orlików i wyniki polskiej reprezentacji. To fakt, tam głównie grają pięćdziesięciolatkowie. Jak byłem dzieciakiem, to my graliśmy w piłkę gdzie się tylko dało, nawet na krzywym boisku, na którym piłka szybciej leciała tylko w jedną stronę. Organizowaliśmy sobie koszulki, nawet bramek nie trzeba było mieć. Jakbyśmy mieli takie warunki, jak teraz, to byśmy nie schodzili z boiska. Przejdźmy teraz bardziej do muzyki. W 2011 roku wydał pan płytę "Wysocki Maleńczuka". To album, na którym znajdują się interpretacje piosenek z repertuaru słynnego rosyjskiego barda Włodzimierza Wysockiego i chciałem zapytać jak pan się zapatruje na zjawisko "cancel culture", które od 2 lat ma miejsce w przypadku kultury rosyjskiej? Oczywiście nikt z nas nie popiera tego, co Putin wyprawia na Ukrainie, ale jednocześnie, ze względu na samo miejsce pochodzenia, z przestrzeni publicznej są rugowani rosyjscy artyści. W moim przypadku na pewno nie mogę tego zrobić, bo ja się wychowałem na rosyjskiej literaturze czy muzyce poważnej. Ja cały swój intelekt zbudowałem na Puszkinie czy Dostojewskim. Ale świat jest teraz zero jedynkowy i po inwazji Rosji na Ukrainę "kasowani" są nie tylko rosyjscy twórcy, ale nawet sportowcy Powiem ci coś ciekawego, uważaj. Strawiński, Czajkowski, Wysocki. Czy to są rosyjskie nazwiska? Więc kto tu komu robi kulturę? (śmiech) Cała masa poważnych rosyjskich artystów ma polsko brzmiące nazwiska i to jest najlepszy dowód na to, że ta kultura jest nam wspólna. Potępianie tego w czambuł jest bez sensu. Co ma Rimski-Korsakow do Putina? Co ma Puszkin do Ukrainy? Tego nie wiem i Puszkina nie można czytać, ale na przykład Gogola już tak, bo się okazało, że Gogol to jest jednak Ukrainiec, chociaż pisał po rosyjsku. To jest bez sensu, również z tego względu, że Puszkin w jednej czwartej był Afrykaninem. Jakby ktoś tego nie wiedział, to jego pradziadek pochodził z Nigerii czy Etiopii. Podobno urodził się w Kamerunie. I dlatego Puszkin był mulatem. Ciekawe, co na to powiedzieliby rosyjscy Biali, którzy chcieli przywrócić carat. (śmiech) Czyli widzi pan to połączenie między słowiańskimi narodami? Oczywiście. I dlatego Ukraińcy tak dobrze się tutaj zaaklimatyzowali, wręcz wtopili w nasze społeczeństwo. Jeszcze ich odróżniamy, ale za parę lat to nawet akcent zniknie. Ja w pewnym sensie czuję się Ukraińcem. Zarówno przez nazwisko, jak i przez to, że rodzina ojca pochodzi z tamtych terenów. Tak więc kiedy wybuchła wojna, to nie miałem wątpliwości, po czyjej stronie stanąć. Pomagaliśmy, wysyłaliśmy pieniądze, ratowaliśmy ludzi. Oczywiście myślimy globalnie, ale działamy lokalnie i będziemy działać. Poza tym ja uważam, że sukces gospodarczy Polski w dużej mierze zawdzięczamy Ukraińcom, którzy tu przybyli i ciężko pracują. Wkład siły roboczej z Ukrainy szacuje się na 7% naszego PKB. I ja to widzę. Zresztą nie tylko Ukraińców. Na mojej niewielkiej ulicy na krakowskim Starym Płaszowie są też Arabowie, Hindusi, Koreańczycy czy Wietnamczycy i wszyscy bardzo dobrze się miksują. Nie ma żadnych awantur, nie zauważyłem ani gangów ani przemocy, Jak pan dzieli domy między Krakowem a Jodłową na Podkarpaciu? W tej chwili bardziej siedzę w Krakowie niż w Jodłowej i spowodował to PiS. Zrobił się tam trochę syf. Wiesz jakie jest Podkarpacie, choć żeby było jasne, ja bardzo lubiłem tych ludzi i nadal lubię. Natomiast ogólna atmosfera zrobiła się ciężka. Ordo Iuris zaczęło mnie tam nachodzić. Zorganizowałem raz jakiś koncert dla mieszkańców, wcześniej wszystko było normalnie, a tu nagle pikieta Ordo Iuris. Ściągnął ich tam miejscowy ksiądz, który narobił dzieci w całym kraju, łącznie z naszą wioską. Jego już zawiesili i nie jest księdzem, ale w tamtym czasie popadłem z nim w konflikt, bo w jakimś wywiadzie coś palnąłem na jego temat. No i za to nasłał na mnie Ordo Juris, a ci zorganizowali pikietę. Wstydu mi tylko narobili. Przez to, że tego typu klimaty się tam porobiły, to w pewnym momencie machnąłem na to ręką i pomyślałem, że poczekam na lepsze czasy. A że te lepsze czasy przyszły, to będę remontował dom i wracał, tak więc niech się parafia nastawia, że diabeł wraca. I obecnie są już te lepsze czasy? Pan zawsze był mocno zaangażowany w komentarze polityczne. Jak pan ocenia Polskę po wyborach? Ogólnie to jestem zadowolony, ale patrząc na to, co robi w tej chwili PSL, "tygrysek" Kosiniak-Kamysz, ale również i Hołownia, to jestem wkurzony. Za wszelką cenę chcą uniknąć rozliczeń PiSu i znowu wleźć do tyłka Kościołowi. Jak widzę, że wszystkie obietnice z ich strony zaczynają się rozmywać, to myślę, że po prostu trzeba głosować na Tuska, na jedną partię, a tamtych miłośników kleru po prostu odstawić. Jak będziemy się podlizywać klerowi, to nigdy nie zrobimy żadnego postępu. Dla Kościoła najważniejsza jest stagnacja. Dla nich nie ma nic ważniejszego, niż utrzymanie swojej owczarni w tępocie i ciemnocie. A nam jest potrzeba światła, musimy skierować reflektor w mrok. Mrok ma skłonność do pochłaniania światła. Nawet ciemność ma swoje odcienie, misiu. (śmiech) A propos mroku, w piosence "Jestem sam" śpiewa pan o osamotnieniu. Czy według pana nie jest tak, że w najważniejszych albo bardzo ważnych momentach życia często jesteśmy sami? Jest taki film "Uciekający pociąg", a w nim scena, w której kobieta mówi, że nie chce umierać sama. Drugi bohater zaś jej odpowiada: "Każdy umiera sam". I to chyba stanowi odpowiedź na pytanie. Oczywiście, w momentach, kiedy są kłopoty, kiedy masz trudności czy po prostu życie zwala ci się na głowę, dobrze sięgnąć po poradę lub pomoc. Ja pomagałem ludziom, w ich problemach czy nałogach, ale to nic nie da, jeśli dana osoba nie chce sama sobie pomóc. Często się zdarza też, że nie spotka cię za to żadna wdzięczność. Że coś dla kogoś zrobisz, a będzie to niedocenione. Pomimo tego należy to robić i wciąż uważam, że trzeba ludziom pomagać. Ostatnie pytanie. Mając na uwadze intensywność pana całego życia i wracając do początku naszej rozmowy, czyli do sportu, który oprócz sportu zawodowego ogólnie pomaga w dbaniu o zdrowie, chciałem na koniec zapytać - czy pan jest zdrowy? No nie, nie jestem całkiem zdrowy. (śmiech) Dręczą mnie na przykład wrzody na żołądku, pewnie od zbyt dużej ilości alkoholu i jontów, które w życiu przyjąłem (śmiech) Mam też wrażenie, że w pewnym wieku ostre uprawianie sportu nie jest najlepszym pomysłem. Dobrym przykładem jest ta idiotyczna, zaplanowana walka Mike Tyson kontra Jake Paul. Ja w ogóle uważam, że Paul powinien zrezygnować z tej walki, bo nawet jeżeli pokona Tysona, to wszyscy powiedzą, że pokonał 60-dziesięciolatka. Jak by zaś przegrał, to tym bardziej go wyśmieją, więc on tak czy siak stoi na straconej pozycji. Poza tym jak jest taki cwany, to niech wystartuje do Tysona Fury albo do Usyka, kogoś w swoim wieku, a nie do Tysona. Mike ma pod sześciedziatkę, wziął się poważnie za treningi no i odezwały mu się wrzody. Ja mam niestety podobny problem. Kiedy zacząłem robić mocniejsze treningi, to mi się aktywowała dolegliwość. Zawsze mi się wydawało, że można palić jointy i wyciskać sztangę. Robiłem to wielokrotnie, setki razy, no ale jednak nie jest to całkiem zdrowe.