Wybory parlamentarne na Wyspach miały się odbyć późną jesienią, tego powszechnie się spodziewano. Decyzja premiera Rishiego Sunaka z tego tygodnia była więc sporym zaskoczeniem - odbiera się jako ostatnią deskę ratunku w ratowaniu pozycji torysów. Choć i tak nie daje się im większych szans. Wybory mają się odbyć 4 lipca, czyli już za kilka tygodni. W środku pierwszego tygodnia tenisowego święta, czyli Wimbledonu. Wyjątkowy rok dla rodziny królewskiej. Wszystko za sprawą choroby księżnej Kate W przypadku rozpoczęcia kampanii, po ogłoszeniu terminu wyborów, zwyczajem jest, że rodzina królewska znacznie ogranicza swoje aktywności, by nie wpływać na ewentualne odwrócenie uwagi od kampanii wyborczej. Dotyczy to także księcia Williama, którego niektóre spotkania zostały nagle odwołane. A przypomnijmy, że już i tak ten rok - pod względem aktywności - jest dla następcy tronu inny niż poprzednie. To za sprawą stanu zdrowia jego małżonki, księżnej Kate. Najpierw Pałac Kensington ujawnił, że żona Williama trafiła do szpitala i tam przeszła operację jamy brzusznej, po czym wypisano ją do domu. Przy czym brak jakiejkolwiek aktywności księżnej powodował coraz większe spekulacje, że może chodzić jednak o coś poważniejszego. Wreszcie pod koniec marca sama je ucięła - w specjalnym nagraniu poinformowała, że walczy z nowotworem, a choroba została wykryta w badaniach tuż po wspomnianej już operacji. Wyrazy wsparcia dla rodziny królewskiej popłynęły natychmiast, z różnych środowisk, także i sportowych. Od organizatorów Wimbledonu, gdzie księżna Kate wręcza zwyczajowo puchary, od federacji rugby. Przez kilka miesięcy głosu nie zabierał także William, aż wreszcie, w połowie kwietnia, w mediach społecznościowych podziękował piłkarce Rachel Daly za grę w reprezentacji Anglii. Na dodatek to zawodniczka klubu Aston Villa, którego fanem jest następca brytyjskiego tronu. Decyzja premiera Sunaka wpłynie na aktywność rodziny królewskiej. Jednego meczu księciu Williamowi jednak nie zabierze Taka aktywność nie powinna dziwić, bo od 18 lat William stoi na czele The Football Association, czyli organu odpowiadającego za futbol na Wyspach. W maju następca tronu, wraz z synem, z trybun oglądał półfinałowy mecz swojego ulubionego klubu z Olympiakosem Pireus w półfinale Ligi Konferencji. Przegrany, "The Villans" po rewanżu odpadli z rywalizacji. Później jednak zapewnili sobie, poprzez Premier League, historyczną kwalifikację do Ligi Mistrzów, co książę William też odnotował w swoich mediach społecznościowych. I już nie może doczekać się występu drużyny w fazie grupowej, w połowie września. Kolejne wydarzenie z jego udziałem, powinno odbyć się w sobotę 25 maja, to finał Pucharu FA między Manchesterem City a Manchesterem United. I decyzja premiera Sunaka sprawiła, że fachowcy zaczęli się zastanawiać nad obecnością Williama na Wembley. A zwyczajowo wita się z zawodnikami przed spotkaniem, wręcza zaś puchar wygranym w trakcie ceremonii pomeczowej. Rok temu otrzymali go piłkarze Manchesteru City, w finale zmierzyli się z... United. I wygrali wtedy 2:1. I mimo spekulacji, podobnie będzie w tym roku - następca tronu i prezydent FA pojawi się na Wembley. Tę informacją podały wszystkie liczące się dzienniki w Londynie.