Rosyjski szachista i niedoszły kandydat na prezydenta Rosji w 2008 roku od wielu lat jest nieprzejednanym krytykiem Władimira Putina i jego poczynań. Nic zatem dziwnego, że stanowczo opowiada się również przeciwko wojnie w Ukrainie. W rozmowie z "Super Expressem" dodaje, że zasadniczo jest też za sankcjami nakładanymi na rosyjski sport, choć żałuje, że nie wszystkie organizacje sportowe prezentują jednakowe, zdeterminowane stanowisko. Dzieli się pewnym pomysłem na pogodzenie różnych stanowisk. Garri Kasparow dodaje, że on sam w rozmowach z Ukraińcami czuje wstyd. "Być może nie zrobiłem dość, by zapobiec zdobyciu tak wielkiej władzy przez Putina i staniu się przez niego potworem, jakim jest dzisiaj. Każdy Rosjanin musi się czuć podobnie" - wyjaśnia. Wierzy, że pewnego dnia narodzi się "nowa Rosja", z nową flagą, już bez koloru czerwonego kojarzącego się z krwią. Na razie jednak to nie nastąpi. Rosyjskie społeczeństwo w dużej mierze omamione jest kremlowską propagandą. "Telewizja rosyjska, media zatruwały umysły tamtejszych obywateli, podkreślając, że Ukraina nie jest prawowitym państwem i że to jedynie jakiś nonsensowny kraj, który należy zlikwidować. Ukraina dla Putina jest czymś podobnym jak Polska dla Stalina, czymś, co trzeba wymazać z mapy" - mówi. Uciekł z Rosji i wyjawia, co naprawdę się tam dzieje. Ostry atak na Putina Garri Kasparow ostrzega przed Putinem. "Należy zawsze spodziewać się najgorszego" Kasparow Putina podsumowuje krótko: to "rzezimieszek, mafijny boss" zdolny do wszystkiego. Już od lat słyszał, jak politycy z całego świata zapewniali, że nie posunie się do pewnych ruchów, a on i tak je wykonywał. Nawet na moment przed inwazją w Ukrainie większość ludzi nie dowierzała, że dyktator z Kremla może zaatakować. W taki sposób przed nim ostrzegał: Były szachista wskazuje, w jaki sposób Putin działa i jak szykował się do wojny. "Mamy oto Putina, człowieka, który zaczynał swoje rządy od wojny w Czeczenii i zarządził dywanowe naloty na Grozny. Człowieka, który zniszczył niezależne media w Rosji, zabijał politycznych przeciwników używając polonu, atakował Gruzję, zajął Krym, wprowadził wojsko na wschodnie tereny Ukrainy, bombardował syryjskie Aleppo, wyniósł do władzy Baszszara al-Asada, prowadził wojnę hybrydową z USA i innymi krajami. I jednocześnie powtarzał, że Ukrainę należy wymazać z mapy. Jeśli ten człowiek decyduje, że wokół Ukrainy gromadzi się 200-tysięczna armia, a okręty floty na Pacyfiku odwołuje się na Morze Czarne, to czego więcej trzeba, by wywołać wojnę?" - tłumaczy. Kieruje ostrzeżenie do świata i sugeruje, by nigdy nie ufać obecnemu prezydentowi Federacji Rosyjskiej. Przy okazji odnosi się do groźby użycia przez Rosję broni jądrowej. "W przypadku Putina należy zawsze spodziewać się najgorszego. Jeśli nawet wydaje się, że to coś strasznego, lepiej brać to pod uwagę. Wtedy mamy jakąkolwiek szansę na powstrzymanie tego, co się dzieje. Teraz mówi się, że może użyć broni jądrowej. Nie sądzę jednak, by to zrobił, bo to już nie byłoby zaskoczenie. Amerykanie i Brytyjczycy gotowi są odpowiedzieć" - ocenia. Podsumowuje, że "Putin tej wojny nie wygrywa" i nie ma większych szans na odmienienie przez Rosjan losów działań w Ukrainie. Morale żołnierzy spada, tracą zasoby, w kraju szaleje kryzys ekonomiczny potęgowany przez sankcje nakładane przez Zachód. Jego zdaniem beznadziejna sytuacja powoli dociera do dyktatora. Sportowcy popierający Putina dostali wiadomość. Bezkompromisową!