Wszystko wskazuje na to, że niemieccy prokuratorzy nie mieli zamiaru dzielić się wiedzą na temat sekcji zwłok. Sytuacja zmieniła się jednak po tym, jak wznowiono śledztwo w sprawie Jerome'a Boatenga. Choć sprawa Boatenga dotyczy oskarżenia o napaść z końcówki 2019 roku, sieć zalała lawina komentarzy, sugerujących bezpośredni związek piłkarza ze śmiercią polskiej modelki. To spowodowało, że prokuratura zajęła oficjalne stanowisko w tej sprawie. "Śledztwo w sprawie śmierci Kasi Lenhardt: Sekcja zwłok w Instytucie Medycyny Sądowej Charité w Berlinie nie wykazała żadnych dowodów na udział osób trzecich. Dalsze informacje nie zostaną udzielone" - poinformowała Prokuratura Generalna w Berlinie. Wszystko wskazuje więc na to, że 25-letnia Polka, która na początku lutego została znaleziona martwa w swoim mieszkaniu w Berlinie, popełniła samobójstwo. Potwierdza to nagranie prof. Michaela Tsokosa, który przeprowadzał sekcję zwłok. Na udostępnionym krótkim nagraniu mówił:- Ona nie została zabita. W ostatnich kilku dniach na portalach społecznościowych krążyły plotki, że została zabita, a sekcja zwłok i dalsze badania medycyny sądowej nie zostały przeprowadzone rzetelnie. Z tego też powodu nagrywam się tutaj w porozumieniu z prokuratorem w Berlinie, ponieważ sam przeprowadziłem sekcję zwłok - zadeklarował Tsokos. WG