Justyna Kowalczyk-Tekieli w ostatnim czasie nie tylko przyciąga uwagę swoją aktywnością fizyczną na sportowej emeryturze, ale także ciążowym brzuszkiem, który staje się coraz większy i przykuwa uwagę fanów. Dwukrotna mistrzyni olimpijska w ciąży nie porzuciła sportu i chętnie wybiera się w góry lub na treningi na nartorolkach. Okazuje się, że oprócz słów podziwu, wśród komentarzy pojawiają się również takie, które atakują była biegaczkę narciarską za rzekomo nieodpowiedzialne zachowanie, które może zaszkodzić jej i dziecku. Kowalczyk-Tekieli nie zamierzała milczeć i odpowiedziała o krytyce ze strony opinii publicznej za pośrednictwem artykułu opublikowanego w "Gazecie Wyborczej". Trzeba przyznać, że jako autorka zdecydowała się na szczere wyznanie względem "kółka moralizatorów i moralizatorek", które wie lepiej. Była biegaczka narciarska przyznała się też do kasowania niektórych obraźliwych komentarzy. Szczere słowa Justyny Kowalczyk-Tekieli "Mam leżeć na kanapie i patrzeć na brzuch, który stał się ich wspólnym dobrem" - napisała przyszła mama. Była sportsmenka wyznała, że jeśli ciąża przebiega bez zastrzeżeń, nie ma powodu do tego, aby rezygnować z normalnych aktywności. Nadmieniła, że jest w szczególnym położeniu, ponieważ jej ciało jest przyzwyczajone do sporych obciążeń. Jeśli nie będzie utrzymywać gorsetu mięśniowego, jej kręgosłup nie wytrzyma. "Moje serce bez regularnego wysiłku po dwóch tygodniach zacznie być męczone arytmiami" - dodała multimedalistka olimpijska. Kowalczyk-Tekieli artykułem podzieliła się za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych, co wywołało kolejną falę dyskusji. Tym razem zdecydowana większość z nich była bardzo pozytywna. A