Ceremonia otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu odbiła się szerokim echem na niemal całym świecie. Sporo uwagi poświęcono szczególnie jednej z inscenizacji, w której tancerze zasiedli przed wielkim stołem, co od razu u niektórych wywołało skojarzenia z "Ostatnią Wieczerzą". W sieci pojawiły się komentarze pełne oburzenia, bowiem uznano ten akt za obrazoburczy i godzący w wierzących. Sami organizatorzy wyjaśniali potem, że inspiracją był obraz "Uczta Bogów", więc cała afera była nieco na wyrost. Afera na Igrzyskach Olimpijskich podczas ceremonii otwarcia W swoim oświadczeniu zapewnili, że nie mieli na celu obrażać kogokolwiek. "Nie było naszą intencją okazanie braku szacunku wobec nikogo. Ceremonia otwarcia miała celebrować społeczną tolerancję. Uważamy, że ta ambicja została osiągnięta. Jeśli ktoś poczuł się urażony, jest nam bardzo przykro. (...) Chcieliśmy poruszyć temat różnorodności. Różnorodność oznacza bycie razem. Chcieliśmy zjednoczyć wszystkich, tak po prostu" - tłumaczyli na konferencji. W Polsce szum wywołało także zawieszenie Przemysława Babiarza, który w pewnym momencie podzielił się swoją osobliwą interpretacją piosenki "Imagine" Johna Lennona. TVP podjęła stosowne kroki i odsunęła komentatora od pracy przy igrzyskach, określając zachowanie swego pracownika mianem "skandalicznego". Nic więc dziwnego, że w tym całym zamieszaniu gdzieś przemknęło wystąpienie polskiego śpiewaka Jana Józefa Orlińskiego. Muzyk udzielił właśnie wywiadu Onetowi, w którym opowiedział o kulisach całego wydarzenia. Jak wyznał, propozycję udziału w imprezie musiał trzymać w tajemnicy przez ponad pół roku. "Musiałem przez sześć miesięcy żyć w sekrecie. Pół roku nic nikomu nie mówić. Tylko mój manager wiedział. Nie mogłem się tym z nikim podzielić. No dobra, pod koniec musiałem już powiedzieć mojej dziewczynie, bo nie wytrzymałem. Ale wiedziałem, że jej się uda dotrzymać sekretu. I udało, byłem z niej bardzo dumny" - wyznał w rozmowie z Onet Kultura. Jakub Józef Orliński odsłania kulisy ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu Jak tłumaczy śpiewak operowy, sam nie miał wiedzy, kto wystąpi oprócz niego. O kontrowersyjnym występie, który wzbudził tak wielkie emocje, sam dowiedział się dopiero po fakcie. "Nie wiedziałem nawet, co się będzie działo po moim segmencie. (...) Każda część ceremonii była koordynowana przez odrębny zarząd. Całość spinał oczywiście Thomas Jolly, reżyser i dyrektor artystyczny ceremonii otwarcia, oraz główna choreografka Maud Le Pladec i dyrektor muzyczny, Victor Le Masne" - wyjaśnił Orliński. Jak zauważa muzyk, wszystko przez organizatorów było zaplanowane i kontrolowane. "Każdy szczegół miał swoją rację bytu, był przemyślany i uargumentowany. Wszystko miało swój powód" - stwierdził. Jedynie pogody nieco popsuła wszystkim szyki... "To, co było widoczne na ceremonii, to dosłownie może z 1/10 tego, co przygotowaliśmy - powiedział Onetowi. Okazało się, że wszystkiemu winna była niesprzyjająca pogoda. Nasz segment był w zasadzie 22-minutową choreografią sportów ekstremalnych. Od gimnastyki, przez long boardy, po freestyle BMX, i to zarówno na płaskiej platformie, jak i z saltami w powietrzu z jednej platformy na drugą. Byli breakerzy na trzech różnych platformach. Ja na platformie wraz z trzema innymi tancerzami i czterema gośćmi od BMX-u. Słowem: naprawdę się tam działo. I na otwarciu miał być kosmos. Finalnie nie działo się prawie nic" - dodał z żalem na koniec.