Nie tak Hubert Hurkacz wyobrażał sobie starty podczas tegorocznego Indian Wells. Polak po niespełna dwugodzinnym pojedynku na korcie, musiał uznać wyższość rywala. Przed pojedynkiem z reprezentantem Stanów Zjednoczonych, wrocławianin zwrócił na siebie uwagę lokalnych mediów. Wszystko przez auto, jakim się woził po Kalifornii. Okazuje się, że sportowiec jest wielkim fanem motoryzacji i z zainteresowaniem śledzi poczynania kierowców Formuły 1. Cena auta zwala z nóg. Model wart jest prawie 1,84 mln zł. Mężczyzna od jakiegoś czasu jest ambasadorem marki McLaren. Miał okazję pojeździć w przeszłości m.in Ferrari 458 Challenge, Porsche Cayman GT4 i BMW M4. Carlos Alcaraz wygrał 100. mecz w cyklu ATP. Do rekordu zabrakło niewiele! Hurkacz ujawnił swoją pasję. Woził się po Kalifornii niesamowicie drogim autem Jak się okazuje, tenis to nie jedyne zainteresowanie reprezentanta Polski. Już od najmłodszych lat "Hubi" kolekcjonował samochody firmy McLarena. Jego marzenie z czasem się spełniło i rozpoczął współpracę ze znaną marką. W Stanach Zjednoczonych miał okazję przetestować jeden z modeli. Wyznał również, że jest wielkim fanem F1 i stara się oglądać każdy wyścig. Mężczyzna dodał, że osobiście uważa siebie za dobrego kierowcę. Zdradził, że na specjalnym torze zrobił dobre wrażenie na tamtejszych ekspertach, którzy byli zafascynowani jego umiejętnościami. "Dobrze czułem to auto, co też pozytywnie mnie zaskoczyło. Myślałem, że będzie trochę gorzej. Na pewno jest to ogromna frajda jeździć czymś takim blisko limitów, bo na normalnych drogach nie ma na to szans"- dodał Hurkacz. Teraz przed 26-latkiem kolejne starty. Sportowiec rusza na Florydę, gdzie rozpocznie przygodę w Miami Open - turnieju, który dwa lata temu wygrał. Brutalna diagnoza rywalki Świątek. Trzeba o tym zapomnieć!