Małgorzata Glinka-Mogentale na własnej skórze przekonała się o blaskach i cieniach sportowej kariery. Spełniła swoje wielkie marzenie i została profesjonalną siatkarką z sukcesami na koncie. Prawie 300 razy wystąpiła w barwach reprezentacji Polski, dwukrotnie zdobyła złoto mistrzostw Europy i do tej pory pozostaje jedyną polską zawodniczką, która przekroczyła granicę 2000 punktów we włoskiej Serie A. To wszystko przysporzyło jej popularności i... pomogło w zorganizowaniu ślubu. "Dzięki 'Glinkomanii' miałam najlepszy ślub i najlepsze wesele na świecie. Zresztą z reguły miałam bardzo miłe kontakty z kibicami – w trakcie kariery dostawałam od nich wspaniałe albumy, pamiątki, zdjęcia czy nawet obrazy" - zdradza siatkarka w swojej biografii "Małgorzata Glinka. Wszystkie odcienie złota". Ale to tylko jedna strona medalu. "Zetknęłam się z czymś, co można zobaczyć głównie w dreszczowcach czy wręcz w horrorach" - zdradza Glinka. “Siatkówka totalna”. To sposób Grbicia na Amerykanów? Tak zaczął się koszmar Małgorzaty Glinki. Prześladowca wypatrzył ją na turnieju w Turcji Cała sprawa ma swój początek w 2003 roku w Turcji, podczas mistrzostw Europy. To wtedy Małgorzatą Glinką zainteresował się około 40-letni Turek. Początkowo siatkarka nie dostrzegła niczego alarmującego. Aż do pewnego momentu. W trakcie rozmowy szybko okazało się, że mężczyźnie nie chodziło wyłącznie o autograf. Zaczął wypytywać sportsmenkę o jej sprawy osobiste i dociekał, czy ma męża. "Poczułam się nieswojo, więc przeprosiłam go i powiedziałam, że muszę już iść, bo zaraz zaczynam trening. Spotkanie było dziwne, lecz myślałam, że na tym wszystko się skończy" - wspomina. Tak jednak nie było. Adorator ani myślał odpuścić. Często pojawiał się na meczach Polek i wypytywał koleżanki z kadry o Małgorzatę. Kiedy Glinka wróciła po zawodach do klubu, zainteresowanie mężczyzny wcale nie zmalało. Wręcz przeciwnie. Po 50 razy próbował nawiązać z nią połączenie telefoniczne aż w końcu poddała się i odebrała. Starała się spokojnie wyjaśnić mu, że nie ma ochoty na dalsze kontakty, lecz bezskutecznie. To ona jest "talizmanem" Bartosza Kurka. Osobiste wyznanie siatkarza o żonie Psychofan namawiał Glinkę, by zostawiła dla niego męża. "Twierdził, że najlepiej o mnie zadba" Przez pewien czas Glinka łudziła się, że 40-latek nie jest dla niej wielkim zagrożeniem. Ale po tym, jak zaczęła zauważać mężczyznę podczas różnych sportowych wydarzeń, w których brała udział, pojawiły się obawy. Podczas jednego z wyjazdów do Turcji z francuską drużyną RC Cannes przyszedł do hotelu, który zamieszkiwała siatkarka, by złożyć jej urodzinowe życzenia. Po raz kolejny jasno zakomunikowała mężczyźnie, że nie chce mieć z nim nic wspólnego, lecz on był nieugięty. Namawiał siatkarkę, by zostawiła męża i rozpoczęła życie u jego boku. "Twierdził, że najlepiej o mnie zadba, że tylko z nim poczuję, co to znaczy być szczęśliwą. Gdy powiedziałam, że zwariował i ma się wynosić, ze spokojem odparł, że i tak wie, że kiedyś będziemy razem, bo Allah tak chce. Musiałam go stamtąd wyrzucić, choć bałam się jak jasna cholera" - relacjonuje. Po tym spotkaniu turecki adorator przez pewien czas nie uaktywniał się. Aż do 2006 roku i finału Ligi Mistrzyń. Wówczas Małgorzata zaczęła otrzymywać niepokojące SMS-y. Mężczyzna zapowiadał, że przyjedzie na turniej do Cannes i ją odszuka. "Gdy zaczęły przychodzić do mnie te esemesy, w Cannes akurat zerwał się silny wiatr. Byłam sama, bez Roberto, w ciemnym małym mieszkaniu. Za oknami zawierucha, okiennice zaczęły uderzać o ściany, rozbłysły pioruny. Spanikowałam, nie wiedziałam, gdzie szukać pomocy. A Turek wciąż pisał... Straszył mnie, że przyleciał do Cannes, że jest już na miejscu, czeka na mnie w centrum przy jachtach i kasynach. Byłam spanikowana jak nigdy w życiu! Miałam taką paranoję, że idąc ulicą, odwracałam się i rozglądałam, czy mnie nie śledzi. W końcu zagroził, że jeśli się nie pojawię, to podetnie sobie żyły. Potem zapytał jeszcze, czy jeśli tak zrobi, to się nim zaopiekuję" - ujawnia Małgorzata Glinka. Miarka się przebrała. Siatkarka zdecydowała, że musi to zakończyć raz na zawsze. Na drugi dzień zadzwoniła do prezes klubu Anny Courtade i opowiedziała o psychofanie. Kobieta zawiadomiła policję, a funkcjonariusze otrzymali wszelkie dowody prześladowania. "Po interwencji służb sprawa ucichła, natręt najwidoczniej się przestraszył. A w efekcie tej sprawy otrzymał sądowy zakaz wyjazdu z Turcji" - mówi mistrzyni. Wicemistrzowie świata grają bez presji? “Może tutaj, ale nie w ojczyźnie” Do dziś Małgorzata Glinka otrzymuje od prześladowcy wiadomości. "Pyta, czemu się do niego nie odzywam" Niestety, i to nie był koniec horroru. "Gdy grałam w Hiszpanii, doszło do czegoś, w co trudno wręcz uwierzyć. W pewnym portalu internetowym zamieszczono nekrolog-informację, że w pobliżu Murcji doszło do tragicznego w skutkach wypadku samochodowego. Miał w nim zginąć Roberto Mogentale [mąż Małgorzaty Glinki], w artykule były podane także miejsce i data uroczystości pogrzebowych. Wielu znajomych i członkowie rodziny zaczęli dzwonić do mnie i do Roberto, pytać, czy to prawda. Dotarliśmy do tego wpisu i choć od razu powzięłam podejrzenia, to ostatnie zdanie sprawiło, że wszystko stało się jasne. Autor bowiem dodał na koniec szczere kondolencje dla słodkiego Kanarka" - wspomina siatkarka. Dodaje, że "zgłosili ten chory wybryk na policję" i sprawa ucichła. W 2010 roku Małgorzata Glinka zdecydowała się na występy w VakıfBank Stambuł. Jako konieczny warunek postawiła zapewnienie jej pełnego bezpieczeństwa i zagwarantowanie zakazu zbliżania się do niej tureckiego prześladowcy. Dziś rzecz nie jest do końca rozwiązana. "Wysyła mi czasem wiadomości na Facebooku i pyta, czemu się do niego nie odzywam. Facet nie rozumie, dlaczego go zablokowałam…" - podsumowuje. Faworyci po bolesnej porażce na MŚ. "To dla nas wstyd" Biografia Małgorzaty Glinki już w sprzedaży! "Małgorzata Glinka. Wszystkie odcienie złota". Legendarna polska siatkarka połączyła siły z Kamilem Składowskim i jako pierwsza spośród "Złotek" trenera Andrzeja Niemczyka opowiada o kulisach zawodowej siatkówki na najwyższym światowym poziomie. "To książka, która opowiada jak pogodzić życie rodzinne z zawodową grą w siatkówkę. Oczywiście opowiada też o mojej pięknej karierze. Tą książką chciałam podziękować po prostu wszystkim, którzy mnie wspierali i kibicowali" - mówi Małgorzata Glinka. Podsumowanie dnia siatkarskich MŚ "Zagrywki Pyziaka"