Iga Świątek na letnich igrzyskach olimpijskich zadebiutowała trzy lata temu podczas XXXII edycji imprezy czterolecia w Tokio. Polska tenisistka wówczas nie odniosła jednak sukcesu i wróciła do ojczyzny bez medalu. Trudno było jednak się dziwić - presja była wówczas ogromna. Już wtedy Iga na swoim koncie miała jeden tytuł wielkoszlemowy i Polacy mieli nadzieję, że doda ona do swojej kolekcji medal olimpijski. Tak się jednak nie stało. Po trzech latach nasza reprezentantka po raz drugi w karierze przystępuje do rywalizacji o medale olimpijskie. Tym razem sytuacja jest jednak zupełnie inna. 23-letnia zawodniczka jest teraz o wiele bardziej doświadczoną tenisistką, na swoim koncie ma aż pięć wielkoszlemowych tytułów i w dodatku jest liderką światowego rankingu kobiecego tenisa. W roli faworytki do sięgnięcia po złoto naszą gwiazdą stawiają także zagraniczni dziennikarze. Nie jest to wcale nic zaskakującego. W tym roku tenisiści o tytuły mistrzów olimpijskich walczą bowiem na kortach Rolanda Garrosa, a więc w miejscu, gdzie Polka zdobyła cztery wielkoszlemowe trofea. Ostatnie z nich trafiło do kolekcji 23-latki zaledwie kilka tygodni temu. Świątek czekała na ćwierćfinał, zaprzepaszczona szansa Gauff. Koniec po 95 minutach Andrzej Wrona "przyłapany" na meczu Igi Świątek z Danielle Collins W Paryżu Iga Świątek radzi sobie znakomicie. W pierwszej rundzie olimpijskiego turnieju pokonała ona Irinę-Camelię Begu 6:2, 7:5. Następnie w ekspresowym tempie rozprawiła się z reprezentantką gospodarzy, Diane Parry, wygrywając z Francuzką 6:1, 6:1. W ⅛ finału z kolei Polka wyeliminowała z dalszej gry Xiyu Wang, pokonując ją 6:3, 6:4. Tym samym zapewniła sobie awans do ćwierćfinału igrzysk olimpijskich w Paryżu. Nasza tenisistka boleśnie przekonała się o tym, że podczas imprezy czterolecia sportowcy nie mają czasu na odpoczynek. Zaledwie kilkanaście godzin po wygranym meczu z Chinką 23-latka musiała ponownie wyjść na kort. W ćwierćfinale przyszło jej zmierzyć się z Amerykanką, Danielle Collins. W meczu ¼ finału polska reprezentantka mogła liczyć na wyjątkowe wsparcie. Na trybunach zasiadł bowiem niespodziewany gość, który niemal od razu zwrócił na siebie uwagę dziennikarzy i fotoreporterów. Mowa o polskim siatkarzy, Andrzeju Wronie. 35-latek do Paryża udał się w roli eksperta Eurosportu wraz z Agnieszką Radwańską, Katarzyną Skowrońską oraz Robertem Korzeniowskim. Nic dziwnego, że Andrzej Wrona szybko zauważony został przez dziennikarzy i kibiców. Na trybunach kortu Suzanne Lenglen zasiadł on bowiem w boksie przeznaczonym dla mediów i otoczony został dziennikarzami oraz fotoreporterami. Nieopodal niego miejsce zajęła Agnieszka Radwańska. Można więc przypuszczać, że Wrona na mecz naszej tenisistki wybrał się raczej w celach służbowych, a nie jedynie po to, aby zobaczyć liderkę światowego rankingu w akcji. Polacy błyszczą na igrzyskach w Paryżu, wyśmienity początek. Tak dobrze nie było od 20 lat