Jacek Gaworski to postać doskonale znana fanom szermierki. 56-latek przez wiele lat z dumą reprezentował nasz kraj na arenach międzynarodowych, odnosząc przy tym ogromne sukcesy. Na swoim koncie ma on m.in. srebrny medal Letnich Igrzysk Paraolimpijskich w Rio de Janeiro 2016, dwa medale mistrzostw świata, dwa medale mistrzostw Europy oraz... aż osiem tytułów mistrza kraju. W ostatnich latach sportowcowi z Wrocławia przyszło walczyć jednak nie tylko z rywalami, ale również... z poważnymi problemami zdrowotnymi. Przełom w sprawie igrzysk. Zimowe zmagania w... subtropikalnym klimacie W 2004 roku u szermierza florecisty zdiagnozowano stwardnienie rozsiane. Na tym jednak nie skończyły się problemy Jacka Gaworskiego. Zaledwie osiem lat później, w kwietniu 2012 roku usłyszał on bowiem kolejną druzgocącą diagnozę - nowotwór mnogi rdzenia. Kiedy wydawało się, że sytuacja zdrowotna utytułowanego gwiazdora nie może być gorsza, do listy chorób dopisano jeszcze czerniaka błon śluzowych. Z powodu problemów ze zdrowiem Gaworski od jakiegoś już czasu nie występuje już na arenach międzynarodowych. Obecnie emerytowany już sportowiec cały swój czas spędza z bliskimi i walczy o to, aby jak najdłużej pozostać przy nich. Jacek Gaworski walczy o życie. "Jestem na ostatnim etapie, nie ma już nadziei" W rozmowie z portalem "WP SportoweFakty" Jacek Gaworski przyznał, że jego sytuacja pogarsza się z dnia na dzień. 56-latek zakwalifikowany został na leczenie paliatywne i co dwa tygodnie przyjmuje wlewy. "Codziennie jestem na środkach przeciwbólowych, a czuję, jak gdyby ktoś miażdżył mi klatkę piersiową. Bez leków miałem wrażenie, że ktoś dosłownie łamie mi kości. Ból towarzyszył mi w każdej sekundzie, niezależnie od pozycji. Nie mogłem nawet na chwilę odetchnąć. (...) Jestem na ostatnim etapie, nie ma już nadziei. Na oddziale onkologicznym najlepiej widać nieuchronność choroby" - oznajmił. Srebrny medalista igrzysk paraolimpijskich wyznał, że jego priorytetem jest obecnie rodzina. To dla nich wrocławianin stara się walczyć z wyniszczającymi jego organizm chorobami, choć z każdym dniem ma na tę walkę coraz mniej sił. Dramat polskiego mistrza mocno przeżywa również jego małżonka, Elżbieta Gaworska. "Kiedy patrzę na męża, myślę czasem, że to wszystko nie dzieje się naprawdę. Nie mogę uwierzyć, że Jacka za chwilę nie będzie. Przeżywamy wielki dramat. Mąż umiera, więc świat powinien się zatrzymać, a tymczasem nic takiego nie ma miejsca. Jacek się przygotowuje. Mówi mi, jaką piosenkę mam mu puścić na pogrzebie. Rzuca: "będzie mi tam ciebie brakowało". Czuję wtedy, jak gdyby ktoś żywcem wydzierał mi serce" - stwierdziła. W opiece nad mężem pani Elżbiecie pomagają jej córka Patrycja oraz zięć Michał. "Przy gorączce powyżej 39 stopni Jacka całkowicie odcina, staje się wiotki. Trzeba go nosić, a ja już nie jestem w stanie. Czwarta nad ranem, nagle dzwonię do Patrycji i Michała. Ubierają się i przyjeżdżają, bo tatę trzeba przenieść do łazienki. Umyć go, zrobić zimny prysznic, żeby zbić temperaturę. W ciągu dnia trzeba go nieraz nakarmić, ubrać" - wyjawiła kobieta. Szalony powrót do sportu polskiej olimpijki. Może być inspiracją