Życie Dawida i Marty Kubackiej powoli wraca na właściwe tory. Sytuacja żony skoczka narciarskiego poruszyła całą Polskę. Do dramatycznych wydarzeń doszło jeszcze podczas sezonu 2022/23. Wówczas kilka godzin przed finałowym konkursem zaliczanym do cyklu Raw Air, media obiegła wiadomość o wycofaniu się z rywalizacji podopiecznego Thomasa Thurnbichlera. Dzień później zawodnik opublikował wpis, w którym wyjaśnił swoją absencję w PŚ i dodał, że jego ukochana z przyczyn kardiologicznych trafiła na oddział intensywnej terapii. "Mój nagły powrót do domu.... jestem wam winien słowo wyjaśnienia. Moja żona Marta wylądowała w szpitalu z przyczyn kardiologicznych, jej stan jest ciężki i lekarze walczą o jej życie. Jest w dobrych rękach, to silna dziewczyna, wiem że będzie walczyła. Oczywiście to dla mnie koniec sezonu ale nie to jest teraz najważniejsze" - napisał 33-latek na Intagramie. Na szczęście, stan kobiety znacząco się poprawił. Mężczyzna przekazał kibicom, że Marta po kilku tygodniach pobytu w szpitalu została wypisana do domu. "Śmiało mogę powiedzieć, że to cud dokonany rękami lekarzy, pielęgniarek i rehabilitantów. Dziękuję za każdą Waszą modlitwę, dobrą myśl, słowo otuchy. Nadal będą nam potrzebne, bo Marta zaczyna intensywną rehabilitację, a ja będę uczył się nowej rzeczywistości" - ogłosił w mediach skoczek. Przełomowa decyzja w sprawie kultowej skoczni. Wykorzystają sieci rybackie Dawid Kubacki przekazał fantastyczne wieści dot. Marty. "Wracamy do normalności" Teraz 33-latek stara się pogodzić obowiązki domowe z treningami. Zawodnik wrócił już na skocznie i przygotowuje się do kolejnego sezonu zimowego. W rozmowie z portalem "Skijumping.pl" przekazał nowe informacje w sprawie jego żony. Wrócił też wspomnieniami do momentu, kiedy usłyszał o tym, w jakim stanie Marta trafiła do szpitala. Mężczyzna korzystając z okazji podziękował publicznie swoim bliskim za opiekę nad córkami w tym trudnym dla niego czasie. Kubacki w wywiadzie wrócił również do sytuacji, kiedy dowiedział się o tym, że jego ukochana trafiła na oddział intensywnej terapii. Jak sam mówi, gdyby wziął udział w zawodach, nie potrafiłby skupić się na rywalizacji. "To były takie emocje, że nie byłbym w stanie skoczyć w tym konkursie. Nawet gdybym pojechał na skocznię w Vikersund, to nic bym na niej nie zrobił" - dodał. To przyszły lider polskich skoków. "Już wiem, że rywale są do sklepania"