Były lewoskrzydłowy "The Reds" praktykował trekking w chilijskich górach, w okolicy Santiago de Chile. Przebywał tam z partnerką i dziećmi. Wywiązała się jednak między nim, a lokalnymi mieszkańcami ostra dyskusja, która skończyła się bójką, podczas której w piłkarza rzucano też kamieniami. W efekcie zawodnik miał doznać urazu pleców. 36-latek bronił się aktywnie. Natomiast - jak podkreśla - wcześniej polecił rodzinie, by oddaliła się z miejsca zdarzenia. Relacja audio z każdego meczu Euro tylko u nas - Słuchaj na żywo! Całe wydarzenie skończyło się interwencją służb mundurowych. - Regularnie spacerowaliśmy w tych okolicach. Byliśmy tam z moimi dziećmi i przyjaciółmi - tłumaczył później Gonzalez. Przekonuje, że napaść była naprawdę brutalna. Jeden z agresorów poruszał się na koniu. - Pomyślałem, że zaraz mnie zabiją którymś z tych ciskanych kamieni. To było z ich strony ultra agresywne - wspomina piłkarz. Podkreśla, że musiał się bronić, nie miał innego wyjścia. - Grożono mi śmiercią. Szkody psychiczne odniosły też dzieci i moja partnerka - zaznaczył 36-latek. JK