Media z całego świata wciąż mocno rozpisują się na temat ceremonii otwarcia XXXIII Letnich Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Czterogodzinne show co prawda ogólnie spodobało się widzom, jednak pojawiły się w nim fragmenty, które wywołały spore poruszenie. Z pewnością największe kontrowersje wzbudził występ przedstawicieli społeczności LGBTQ+, którzy - zdaniem widzów - otwarcie szydzić mieli z Ostatniej Wieczerzy i chrześcijaństwa. Na krótko po oficjalnym otwarciu igrzysk na temat skandalicznej sceny wypowiedział się Thomas Jolly, dyrektor artystyczny ceremonii. Podkreślił on wówczas, że wcale nie inspirował się on Ostatnią Wieczerzą. "Myślałem, że było to dość jasne, ponieważ do stołu przybywa Dionizos. Jest on tam, bo jest bogiem święta, wina, ojcem Sekwany, bogini związanej z rzeką. Pomysł polegał raczej na tym, by zrobić wielkie święto pogańskie, związane z bogami Olimpu... Olimp - olimpizm" - tłumaczył w rozmowie z portalem BFMTV. Mężczyzna przeprosił także osoby, które po ceremonii otwarcia poczuły się urażone i podkreślił, że nie miał zamiaru z nikogo szydzić. Jej występ na ceremonii otwarcia igrzysk wywołał ogólnoświatowy skandal. Artystka przerywa milczenie Thierry Reboul zabrał głos po ceremonii otwarcia igrzysk w Paryżu. "Nie chcieliśmy szokować" Od komentarza na temat ogólnoświatowego skandalu nie powstrzymał się także Thierry Reboul, a więc dyrektor ceremonii otwarcia igrzysk. W trakcie rozmowy z dziennikarzami RMC podkreślił on, że jego zdaniem artyści i ekipa odpowiedzialna za przygotowanie show wcale nie ma za co przepraszać widzów. "Powiedzieliśmy, że jest nam przykro, jeśli kogoś to uraziło. Nie są to jednak przeprosiny w sensie "popełniliśmy błąd". Nie było tu błędu" - oznajmił krótko. Następnie Reboul stwierdził, że większość rodaków nie miała większych zastrzeżeń po ceremonii otwarcia igrzysk, a jego ekipa w stu procentach wykonała zadanie, jakim było pokazanie wartości ich ojczyzny. "Myślę, że 87 proc. Francuzów się to podobało, więc nie jestem pewien, czy to tylko 13 proc. katolików oceniało to krytycznie. Chcieliśmy pokazać, czym jest Francja: z wolnością, równością, braterstwem... Wolność obejmuje wolność artystyczną. Nie chcieliśmy szokować" - podkreślił. Wielu widzów po obejrzeniu ceremonii otwarcia stwierdziło, że show to nie było wcale poprawne politycznie. Mimo to Reboul przyznał, że nawet, gdyby pozwolono mu cofnąć czas, że zmieniłby absolutnie niczego w czterogodzinnym przedstawieniu. Dodał także, że przed ceremonią wizja artystyczna jego i Thomasa Jolly'ego nie była konsultowana z żadnymi politykami. "Nie było w tym ręki Macrona. To jest coś, co zrobiliśmy całkowicie swobodnie. Oczywiście był świadomy wielu elementów, podobnie jak mer Paryża, a wszystko zostało udostępnione i zatwierdzone przez Tony'ego Estangueta. Poza tymi trzema osobami mieliśmy pełną swobodę" - przyznał. Nawet Szaranowicz zabrał głos ws. Babiarza. Te słowa dają do myślenia