Atmosferę na meczu Polski z Łotwą trudno określić mianem wielkiego piłkarskiego święta. Już na kilka dni przed spotkaniem jasnym było, że zainteresowanie biletami jest niewielkie, a 21 listopada wszystko tylko się potwierdziło. Na trybunach było pustawo, co nie umknęło uwadze zawodników. Do sytuacji szczerze odniósł się Robert Lewandowski. Nie był absolutnie zaskoczony słabą frekwencją. Zdaje sobie sprawę, że grą i wynikami w eliminacjach do Euro 2024 reprezentacja nie zachęciła kibiców do przyjścia na spotkanie towarzyskie. "Nie zdziwiłem się. Zdawałem sobie sprawę, po jakich eliminacjach jesteśmy" - mówił. Znalazł jednak pewien pozytyw. Tymczasem na kadrę spadają ciosy. "Biało-Czerwoni" muszą mierzyć się z krytyką za rozczarowania, którymi w ostatnich miesiącach hojnie obdarzali fanów. "Niestety, zepsuliśmy sobie sytuację tak, że mecz towarzyski z Łotwą nie spowoduje chyba otwierania szampanów i tańców radości na ulicach polskich miast. Wciąż mamy więcej znaków zapytania niż odpowiedzi. Do marcowego barażu zostało jednak jeszcze dużo czasu. Jest tyle niewiadomych, że trudno w tej chwili dywagować. Jeżeli gralibyśmy o awans na EURO w tym momencie, np. z Ukrainą, to... 'Houston, mamy problem!'" - mówił Robert Podoliński w Fakcie. Gorzkie słowa pod adresem reprezentacji Polski skierował wcześniej Donald Tusk. Na spotkaniu z dziennikarzami, podpytywany o możliwy skład jego rządu, najpierw kluczył, ale w końcu powiedział głośno: "To musi być zespół... nie chcę już piłkarskich porównań używać... robiący lepsze wrażenie niż nasza kadra w ostatnich meczach" - wypalił. Sensacja w "polskiej grupie" na Euro. Mołdawianie świętują. Historyczny wyczyn, Lewandowski zostawiony w tyle Donald Tusk nie oszczędził Roberta Lewandowskiego i spółki po przegranych eliminacjach na Euro. Sam jest piłkarskim kibicem Lider Koalicji Obywatelskiej już lata temu dał się poznać jako piłkarski kibic. "Ja jestem Lechia Gdańsk" - mówił, nie kryjąc się ze swoimi sympatiami. Inne zdanie mieli najwyraźniej fani z Trójmiasta, którzy skontrowali polityka, wywieszając na sektorze transparent z hasłem: "Nie jesteś, nie byłeś, nie będziesz nigdy kibicem Lechii!". Sam Donald Tusk ma najwyraźniej zupełnie inne spojrzenie na sprawę. Zresztą swego czasu zdradził, że zasiadał w części stadionu zajmowanej przez najzagorzalszych kibiców. "Dawno temu, jako bardzo młody człowiek byłem twardym kibicem z tak zwanego młyna, czyli z tego miejsca, gdzie jest na serio" - przekonywał w 2007 roku w programie "Teraz my!". Poza tym obecny kandydat na premiera sam lubi "poharatać w gałę", jak zwykł nazywać grę w piłkę nożną. Wybiegł na murawę w meczu polityków z dziennikarzami i - jak wspominał sędziujący Michał Listkiewicz - dał się poznać jako zawzięty zawodnik. Ledwie Lewandowski i spółka wygrali z Łotwą, a tu już taki kubeł zimnej wody. "Z uporem maniaka"