Położony na włosko-szwajcarskim pograniczu "Mały Tybet", bo tak się tę miejscowość nazywa, do lat 60. ubiegłego wieku było przez dziewięć miesięcy w roku... odcięty od świata. Wszystko z uwagi na położenie w głębokiej otoczonej alpejskimi szczytami dolinie, z której prowadziły tylko dwie drogi. Przy pierwszych opadach śniegu były one zamykane jako niemożliwe do utrzymania, a otwierano je dopiero późną wiosną, nierzadko nawet - w czerwcu. Sytuację poprawiła nieco budowa tunelu łączącego miescowość ze Szwajcarią, choć i on nie jest rozwiązaniem idealnym. Obowiązuje w nim ruch wahadłowy, co czyni pokonanie tej 3,5 kilometrowej konstrukcji wyzwaniem. W Livigno przez setki lat żyło się bardzo trudno, toteż władze już w XVI wieku podjęły decyzję, by miejscową ludność... zwolnić z podatków. Wtedy była to decyzja mocno pragmatyczna. Głównym jej celem było nakłonienie ludności włoskiego pochodzenia do osiedlania się w dolinie, dzięki czemu hrabstwo Bormio mogło uzasadniać swoje zwierzchnictwo nad nią. Od 1910 roku posiada z kolei status strefy wolnocłowej. Oznacza to, że wyraźnie taniej można kupić tam paliwo, perfumy, elektronikę czy inne towary luksusowe (np. zegarki). Oczywiście, limit dóbr, które moga opuścić region jest ściśle określony i dość restrykcyjny. Niemniej jednak, przy urlopowym wyjeździe drobne zakpy stanowić mogą dodatkową pokusę. Polacy tłumnie ciągną do "Małego Tybetu" Między innymi to sprawia, że dla Polaków Livigno stało się bardzo ciekawym kierunkiem. Zimą przyciąga znakomitymi ośrodkami narciarskimi, latem - możliwością górskich wędrówek czy rowerowych wyjazdów. Dość powiedzieć, że około 30% turystów w tej miejscowości stanowią nasi rodacy. Już niedługo proporcje te mogą się jednak zmienić, bo na horyzoncie majaczy impreza, która z pewnością ściągnie do miasta ludzi z całego świata. Mowa rzecz jasna o zimowych igrzyskach olimpijskich, które w 2026 roku odbędą się w Italii. Oficjalnie jako miasta-gospodarze wymieniane są Mediolan i Cortina d'Ampezzo, ale w Livigno ma zostać rozstrzygnięta walka aż o 26 kompletów medali. Odbędą się tu zawody w narciarstwie dowolnym i snowboardzie. Już teraz alpejskie miasteczko jest jednak mocno otwarte na sport, a ledwie kilka dni temu głośno było o nim na całym świecie. Gościło bowiem metę najtrudniejszego etapu jednego z najważniejszych wyścigów kolarskiego kalendarza - Giro d'Italia. Specjalnie na tę okazję pokryto asfaltem drogę, prowadzącą do stacji narciarskiej Mottolino, wydłużając prowadzący na finisz podjazd o prawie 2 kilometry nieregularnej, stromej wspinaczki. Zwyciężył tam z wielką przewagą Słoweniec, Tadej Pogacar.