Tegoroczne Igrzyska Olimpijskie w Paryżu wywołały niespodziewanie spore zamieszanie. Na całym świeci dość głośno było o jednym z występów, który część społeczeństwa uznała za obrazoburczy, bo miał za bardzo nawiązywać do "Ostatniej Wieczerzy". Organizatorzy szybko wyjaśnili, że tancerze inspirowali zupełnie innym obrazem, więc nie rozumieją, skąd ta cała afera. Zamieszanie wokół Przemysława Babiarza W Polsce to oczywiście też był głośny temat, ale szybko został on przykryty innym - związanym z zawieszeniem Przemysława Babiarza. Komentator podczas ceremonii otwarcia pokusił się o dość osobliwą interpretację "Imagine" Johna Lennona. Słowa te odbiły się szerokim echem w sieci, ale dla wielu reakcja jego szefów wydała się dość mocno przesadzona. Ci bowiem postanowili Babiarza całkowicie odsunąć od komentowania igrzysk. "Informujemy, że po wczorajszych skandalicznych słowach Przemysława Babiarza został on zawieszony w obowiązkach służbowych i nie będzie komentował zmagań podczas igrzysk olimpijskich" - przekazała TVP w komunikacie. Po paru dniach doszło jednak do zwrotu akcji i stacja ugięła się pod naporem krytyki i przywróciła dziennikarza do pracy. Babiarz zaczął od komentowania wieczornej sesji lekkoatletycznej, w której mieliśmy sporą reprezentację. Uwaga wielu zwrócona była jednak przede wszystkim na Przemysława. Ekspert tylko zobaczył Babiarza po powrocie na antenę i od razu wiedział W rozmowie z "Faktem" swoimi spostrzeżeniami podzielił się ekspert od mowy ciała i komunikacji społecznej, Łukasz Kaca. Mężczyzna zwrócił uwagę przede wszystkim na dwie kwestie: "Myślę, że piątkowe wystąpienie pana Babiarza z jednej strony było na pewno bardzo radosne. Wszyscy wiemy, że pan Przemysław bardzo chciał komentować olimpiadę. Z drugiej strony myślę, że to było również trudne wystąpienie, bo presja była większa niż normalnie i było słychać też w jego głosie, że bardzo pilnował się, cedził słowa, żeby po prostu, mówiąc kolokwialnie, znowu czegoś nie chlapnąć i nie powiedzieć czegoś, co by mogło zepsuć to wszystko" - ocenił ekspert w rozmowie z "Faktem". Dało się też wyczuć, że Babiarz brzmi nieco inaczej niż zazwyczaj. W jego komentowaniu miało zabraknąć m.in. lekkości: "W piątek było to trochę bardziej wycofane. Według mnie wynika to z tego, że ta samokontrola jest dużo mocniejsza niż zazwyczaj i tego flow może brakować" - dodał Kaca. Powrót Babiarza na antenę TVP ekspert ocenił jednak jako dość udany. Zauważył jednak, że Babiarz teraz z pewnością będzie się bardziej kontrolował: "Myślę, że ta kontrola gdzieś tam cały czas będzie z tyłu głowy, bo to jednak jest sytuacja, której nie da się tak łatwo wymazać z pamięci. Ale z drugiej strony jestem przekonany, że im dalej w las, tym będzie łatwiej, bo to po prostu jest komentator, który robi to od tylu lat, więc on jak już wejdzie w ten rytm, to myślę, że przełączy się i ten automat, który był przez lata, zacznie działać i pracować" - ocenił ekspert. "Było trochę samokontroli i pilnowania, aby wszystko było powiedziane absolutnie poprawnie politycznie, bez jakiejś wtopy..." - dodał na koniec.