Piętrzą się problemy Romana Abramowicza. Został uznany za człowieka powiązanego z Władimirem Putinem, za co brytyjski parlament objął go surowymi sankcjami. Sprawy zaszły tak daleko, że oligarcha został zmuszony do sprzedaży Chelsea. Oprócz tego zamrożono też jego aktywa. Rzecz jest tak poważna i tak mocno uderza w majątek miliardera, że ten podjął już pewne kroki w celu jego zabezpieczenia. Abramowicz zaangażował się w pokojowe rozmowy ukraińsko-rosyjskie. Według dziennikarzy "Businness Insidera" zrobił to wyłącznie po to, by zapunktować w oczach opinii publicznej i zwiększyć swoje szanse na uratowanie biznesowego imperium. Plan idzie chyba nie do końca po jego myśli. Z Wysp docierają wieści, wedle których Roman Abramowicz miał popaść w wielkie tarapaty związane z finansami i realizacją płatności. Zastanawiające ruchy Abramowicza przy sprzedaży Chelsea. Oto nowe żądania Abramowicz płaci za wojnę Putina w Ukrainie. "Ma problemy z opłaceniem rachunków" Jak donosi "The Sun", Abramowicz "ma problemy z opłaceniem rachunków". Pracownicy, zatrudnieni w brytyjskiej firmie mającej dbać o bezpieczeństwo oligarchy, od niedawna muszą z własnej kieszeni kupować podstawowe produkty do biura. Za prywatne pieniądze zaopatrują miejsce pracy w papier toaletowy, pieczywo, herbatę, kawę i mleko. Oprócz tego sami mają opłacać Wi-Fi i dostęp do telewizji. To efekt nie tylko sankcji uderzających w Abramowicza, ale też skutek zarządzeń wprowadzonych przez jego byłą żonę. W obliczu problemów oligarchy to Irina Malandina przejęła szefowanie w firmie ochroniarskiej. Na jej funkcjonowanie miliarder miał wydawać około 400 tysięcy funtów miesięcznie. Dla Iriny to stanowczo za dużo, więc drastycznie tnie koszty. Według brytyjskich mediów kobieta ma zamiar zredukować personel. Chce, by 25-osobowy zespół został znacznie zmniejszony. To nie wszystko. Mówi się, że rozpoczęto wyprzedaż części majątku należącego do Romana Abramowicza i jego rodziny. Nowe ustalenia pogrążają Abramowicza. Obnażono jego "podejrzane ruchy"