Nie milkną echa fenomenalnego występu Artura Baranowskiego, który w teleturnieju "Jeden z dziesięciu" pobił rekord, w ostatniej rundzie zdobywając maksymalną liczbę punktów. Sprawa zatacza szerokie kręgi, nawet w świecie sportu. Lechia Gdańsk i Korona Kielce znalazły się pod pręgierzem krytyki za wykorzystanie wizerunku zwycięzcy programu do swoich celów. Klub z Trójmiasta wystosował przeprosiny i usunął wpis, w którym pan Artur "reklamował" promocję na bilety na mecz. "Popełniliśmy błąd i rozumiemy, jak ważna jest ochrona prywatności oraz szanujemy prawa innych do decydowania o tym, w jaki sposób i kiedy ich wizerunek jest używany publicznie" - przekazano. Z kolei kielczanie nie zdecydowali się na cofnięcie treści z nagraniem, w którym - w oparciu o technologię AI - wygenerowano "rozmowę" pomiędzy Tadeuszem Sznukiem a rekordzistą "Jednego z dziesięciu". Dlaczego? Powód, w rozmowie z Interią Sport, objaśniła rzeczniczka klubu, Daria Wollenberg. Tymczasem Artur Baranowski nie wziął udziału w Wielkim Finale "Jednego z dziesięciu". Oficjalnie dlatego, że nie mógł dojechać na nagrania przez awarię samochodu. Nie wszyscy przyjmują takie tłumaczenia. Burza wokół TVP i "1 z 10", nie mogą darować "wpadki" z Arturem Baranowskim. Stanowski nie wytrzymał Mnożą się teorie na temat nieobecności Artura Baranowskiego w Wielkim Finale "Jednego z dziesięciu". Nie mogą uwierzyć "Jak masz gościa, o którym mówi cała Polska i psuje mu się auto, to wysyłasz helikopter i ekipę reporterską i pokazujesz akcję w Wiadomościach. I grzejesz tym na maksa. Jeśli zamiast tego machasz ręką i mówisz 'gramy bez niego' to nie rozumiesz swojej pracy" - napisał na platformie X (dawniej Twitter) Krzysztof Stanowski. Wtórowali mu internauci, którzy odrzucali argument o tym, że finał nagrywany był jeszcze przed emisją wcześniejszego odcinka z Baranowskim. "Ale 'oni' wiedzieli, że chłop pozamiatał. Mając do tego kultowy program, którego nikt nie wstydzi się oglądać mimo że jest w TVP, to raczej strzał w kolano" - pisano. Okazuje się, że temat się nie kończy. Stanowski wdał się w dyskusję w odpowiedzi na jedną z teorii, o tym dlaczego pan Artur nie dotarł do telewizyjnego studia. "Z tym samochodem to tylko wymówka. Tak uzgodnili. Po prostu zrobił swoje i miał w nich wyje.... Uważasz, że gość z takim potencjałem intelektualnym i wiedzą nie umiał przekalkulować, że taksówka wyjdzie taniej niż 40000 nagrody? Moim zdaniem miał plan zdobyć max i i olać" - napisał jeden z komentujących. Odpowiedź dziennikarza? "Tak, uważam, że mógłby nie umieć przekalkulować. Uważam generalnie, że ludzie z wybitnymi umysłami często nie radzą sobie w życiu" - stwierdził, co jeszcze bardziej podniosło temperaturę w komentarzach. Do sprawy odniósł się ojciec Artura Baranowskiego. Nie wytrzymał i uciął spekulacje. "To plotki. Syn już był w Warszawie, ale samochód odmówił posłuszeństwa i tak się stało, jak stało" - powiedział "Faktowi". Niebywały wyczyn Polaka w "Jeden z 10". Oto, co wiedział ze sportu