Partner merytoryczny: Eleven Sports

U polskiego medalisty z Paryża wykryto nowotwór. Dramatyczny apel

Igrzyska paralimpijskie pełne są wyjątkowych historii. Prawdziwym wyciskaczem łez jest droga, jaką do medalu na najważniejszej imprezie czterolecia przeszedł Michał Dąbrowski. Nasz rodak, który we wtorkowy wieczór sięgnął po srebro w szermierce, poza planszą toczy od wielu miesięcy walkę o swoje życie. Sportowiec pod koniec zeszłego roku usłyszał straszną diagnozę – nowotwór. Teraz robi wszystko, by go pokonać.

Michał Dąbrowski wraz ze swoim trenerem
Michał Dąbrowski wraz ze swoim trenerem/Bartłomiej Zborowski/Polski Komitet Paralimpijski/materiały prasowe

Wtorek na zmaganiach paralimpijczyków w Paryżu okazał się bardzo udany dla reprezentacji Polski. Po srebro na Stade de France sięgnęła choćby Lucyna Kornobys. Ponadto awans do wielkiego finału w tenisie stołowym wywalczyli Natalia Partyka oraz Patryk Chojnowski. W późnych godzinach wieczornych uwaga kibiców skupiła się na Grand Palais, czyli arenie zmagań szermierzy. Przed fanami śledzącymi najważniejszą imprezę czterolecia błysnęli Kinga Dróżdż oraz Michał Dąbrowski. Oboje w swoich konkurencjach uplasowali się na drugim stopniu podium.

Szczególne powody do radości powinien mieć zwłaszcza męski przedstawiciel naszej kadry. Pomimo minimalnie przegranego finału z Fengiem Yanke, zawodnik może być z siebie dumny. "Był fantastyczny pojedynek na najwyższym poziomie. Niewątpliwie trzeba mieć nerwy ze stali, jak się walczy stalą i Michał pokazał fantastyczny mental. Zabrakło mu trochę szczęścia i może dwóch centymetrów przy tym ostatnim natarciu. Ale trzeba przyznać, że wytrzymał do końca i walczył jak równy z równym z mistrzem paralimpijskim z Tokio! Nie przestraszył się go, nie dał przytłoczyć stawce" - pochwalił go chociażby Michał Morys, trener główny kadry szermierki na wózkach na łamach "paralympic.org.pl".

Paralimpijskie podium dla Michała Dąbrowskiego ma podwójne znaczenie. Pod koniec zeszłego roku sportowiec usłyszał najstraszniejszą diagnozę z możliwych - nowotwór. Jego historię w serwisie X przytoczył Michał Pol. "By mieć szanse na wyleczenie potrzebuje jednak leku, który nie jest refundowany. Koszt jednorazowego wlewu wynosi 20 250 zł. Wlew musi być robiony co dwa tygodnie. Całkowity koszt leczenia wyniesie więc 850 000 zł" - napisał dziennikarz.

Michał Dąbrowski najważniejszą walkę toczy poza planszą

Niemal natychmiastowo na pomoc ruszyli kibice. Świeżo upieczony wicemistrz jeszcze przed igrzyskami założył zbiórkę, w której uzbierał już kilkaset tysięcy złotych. Do celu wciąż trochę brakuje. "Obecnie jestem w trakcie chemioterapii. W celu zwiększenia skuteczności leczenia zaproponowano mi dodatkowe zastosowanie immunoterapii i podanie nowoczesnego leku" - oznajmił w opisie. "Pomimo choroby nadal marzę o reprezentowaniu kraju na igrzyskach" - dodał i swój cel zrealizował z nawiązką, ponieważ do ojczyzny wróci z bezcennym krążkiem na szyi.

Najważniejsza walka, ta poza areną zmagań szermierzy, wciąż jednak trwa. "Chciałbym patrzeć jak dorastają moje dzieci. Chciałbym towarzyszyć żonie w codziennych zmaganiach. I bardzo nie chciałbym ich zostawiać samych. (...) Byłoby wspaniale gdyby zbiórka ruszyła na powrót. Ja mogę tylko prosić i czekać, bo jestem tu tylko pionkiem na szachownicy" - oznajmił Michał Dąbrowski, cytowany przez Michała Pola. "Ten rok był dla mnie tragiczny, bardzo tragiczny. Teraz jest dużo lepiej, bo lek naprawdę pomaga. Leczenie naprawdę zadziałało. Bez niego nie byłoby mnie tutaj" - uzupełnił swoją wypowiedź sportowiec.

Wzruszające słowa Polaka. Nawiązał do ukochanych dzieci

"Jedno marzenie spełniłem - zdobyć medal paralimpijski. Drugie to zobaczyć, jak moje dzieci kończą 18 lat. Będę walczyć" - podsumował krótko.

Michał Dąbrowski - Yanke Feng. Finał igrzysk paralimpijskich/Polsat Sport/Polsat Sport
Michał Dąbrowski (z lewej) i Yanke Feng/AFP
Logo Agitos/Bob Martin/AFP
ceremonia otwarcia - igrzyska paralimpijskie w Paryżu 2024/DIMITAR DILKOFF / AFP/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem