Sadegh Beit Sayah oddał najdalszy rzut oszczepem, ale złotego medalu nie zdobył. Mało tego, został zdyskwalifikowany. Wszystko przez kontrowersyjny gest. Co za historia Irańczyka. Stracił medal na własne życzenie Wszelkie zawody podczas igrzysk paralimpijskich w Paryżu zostały już zakończone. Do ogromnych - choć nie tylko pozytywnych - emocji doszło podczas sobotnich zawodów w rzucie oszczepem w kategorii F41, przeznaczonej dla zawodników o niskim wzroście. Najdalszy rzut oddał Sadegh Beit Sayah, bo jego oszczep przeleciał aż 47,32 metra. Już podczas jednej ze swoich prób reprezentant Iranu otrzymał ostrzeżenie za wykonanie gestu podrzynanego gardła. Na tym jednak jego występki się nie zakończyły. Gdy zawodnik szykował się już do odebrania złotego medalu, wyciągnął czarną flagę z czerwonym napisem. Władze igrzysk paralimpijskich nie miały wyboru i musiały go zdyskwalifikować za złamanie przepisu. Wedle niego zawodnicy muszą powstrzymywać się "od wykorzystywania igrzysk paralimpijskich i ruchu paralimpijskiego do promowania jakiegokolwiek programu politycznego, innego niż rozwój sportu dla osób z niepełnosprawnością i demokracji, upodmiotowienia, równości i ochrony praw człowieka". Tym samym Beit Sayah nie tylko nie zdobył złota, ale i został całkowicie zdyskwalifikowany. Pierwsze miejsce przypadło Navdeepowi Singhowi z Indii (47,32 metra). Irański Związek Paraatletyki szukał szansy w odwołaniu - bezzskutecznie Szef Irańskiego Związku Paraatletyki starał się "odzyskać" medal dla swojego podopiecznego. Aliasghar Hadizadeh przekonywał, że gest podrzynania gardła jest tradycyjnie wykorzystywany przez sportowców, którzy pobili rekord. Sam zawodnik dodawał, że przedstawienie flagi nie miało mieć zabarwienia politycznego, a jedynie religijne. Jak można się było spodziewać - ów protest nie znalazł szczęśliwego zakończenia. Sporo powodów do szczęścia mają jednak Polacy. Łącznie podczas igrzysk paralimpijskich w Paryżu nasi reprezentanci zdobyli aż 23 medale: osiem złotych, sześć srebrnych i dziewięć brązowych.