Jest kolejne złoto na igrzyskach. Remis po dwóch setach, potem show Polaka
Od czwartkowego popołudnia Polacy szczycą się już dwoma złotymi medalistami w singlowych zmaganiach para tenisistów stołowych. Do Patryka Chojnowskiego dołączył właśnie Rafał Czuper. Starszy z naszych rodaków pewnie pokonał Jiriego Suchanka. Czecha stać było tylko na chwilowy zryw w drugiej partii. Doprowadził on do wyrównania w setach, lecz na tym skończyła się jego dobra passa.
Środowe popołudnie w zmaganiach para tenisistów stołowych zdecydowanie należało do Patryka Chojnowskiego. Polak nie zadowolił się złotem w deblu i powtórzył sukces w rywalizacji singlistów. Finał z Hao Lianem miał iście zwariowany przebieg. Nie skończył się w trzech, czy czterech setach. Obaj panowie poszli na całość i rozegrali aż pięć partii. Wojna nerwów padła łupem "Biało-Czerwonego", który był tak nakręcony, że po ostatniej piłce zdjął koszulkę i zaprezentował szaloną radość licznie zgromadzonym kibicom. Nie brakowało okrzyków czy wskakiwania na stół.
"Gdy przegrałem ten punkt na 9:4, przez sekundę poczułem totalne rozluźnienie, takie zrezygnowanie. Mówię: "dobra, no trudno". I za chwilę coś z tyłu głowy mówi: "nie no, jeszcze dasz radę". I po prostu z piłki na piłkę... A wiedziałem, że finały naprawdę trzeba umieć wygrywać i dopiero jedenasty punkt kończy całe spotkanie. Wielokrotnie grałem z tym zawodnikiem, wiedziałem, że też popełnia łatwe błędy w kluczowych momentach, i tak też się stało. Miał bardzo łatwe dwie piłki na skończenie meczu i nie trafił ich... No i wygrałem" - relacjonował triumfator na łamach "paralympic.org.pl".
Mamy mistrza paralimpijskiego. Rafał Czuper ze złotym medalem
Znacznie bardziej spokojniejszy jest inny z jego reprezentacyjnych kolegów. Rafał Czuper, bo o nim mowa, o godzinie 13:00 rozpoczął walkę o powtórzenie sukcesu o dwa lata młodszego tenisisty stołowego ze Świdnika. W finale zmierzył się z Jirim Suchankiem. Obaj od ćwierćfinału rozegrali identyczną liczbę setów - 7. Przeciwnicy po jednej partii zabrali im tylko w półfinałach. Zapowiadała się więc wyrównana potyczka i taka też była, bo po pierwszych dwóch odsłonach na tablicy wyników widniał rezultat 1:1.
W trzeciej ktoś musiał wysforować się na prowadzenie. I ku radości kibiców z kraju nad Wisłą rywalowi odskoczył Polak. Przewagi nie oddał do samego końca, spełniając tym samym marzenie każdego sportowca. Za kilkanaście minut na jego twarzy pojawią się zapewne łzy szczęścia, ponieważ odsłucha "Mazurka Dąbrowskiego".