Informacja o śmierci Jacka Gaworskiego pojawiła się w niedzielę 11 maja na jego profilu na Facebooku. Zamieściła ją żona utytułowanego sportowca, który zmarł w wieku 57 lat. "Zdjął zbroję, założył skrzydła. Po heroicznej walce z chorobą zmarł mój ukochany mąż, Jacek Gaworski. Niewyobrażalnie cierpiał, ale ponad wszystko pragnął żyć" - napisała. I wymieniła najważniejsze dokonania swojego męża. Jacek Gaworski walczył z poważnymi chorobami. "Nie ma już nadziei" Gaworski, który w Rio de Janeiro w drużynie wywalczył srebro igrzysk paraolimpijskich we florecie, od lat chorował. Cierpiał na stwardnienie rozsiane, które zdiagnozowano u niego już w 2004 roku, nowotwór rdzenia kręgowego i czerniaka błon śluzowych. Już jesienią 2023 roku w rozmowie z WP SportoweFakty sygnalizował, że jego stan ciągle się pogarsza. "Codziennie jestem na środkach przeciwbólowych, a czuję, jak gdyby ktoś miażdżył mi klatkę piersiową. Bez leków miałem wrażenie, że ktoś dosłownie łamie mi kości. Ból towarzyszył mi w każdej sekundzie, niezależnie od pozycji. Nie mogłem nawet na chwilę odetchnąć. (...) Jestem na ostatnim etapie, nie ma już nadziei. Na oddziale onkologicznym najlepiej widać nieuchronność choroby" - mówił. Wicemistrz paralimpijski w trudnych chwilach mógł liczyć na wsparcie bliskich, którzy towarzyszyli mu w chorobie. Jego żona, Elżbieta, otwarcie opowiadała o tym, jakim wyzwaniem jest choroba jej męża. "Przeżywamy wielki dramat. Mąż umiera, więc świat powinien się zatrzymać, a tymczasem nic takiego nie ma miejsca. Jacek się przygotowuje. Mówi mi, jaką piosenkę mam mu puścić na pogrzebie. Rzuca: będzie mi tam ciebie brakowało. Czuję wtedy, jak gdyby ktoś żywcem wydzierał mi serce" - wyznawała w wywiadzie dla WP SportoweFakty. Jacek Gaworski zmarł dwa dni przed swoimi 58. urodzinami.