Wydawało się, że to może być ten dzień, w którym polski skoczek stanie na podium konkursu Pucharu Świata. Piotr Żyła po pierwszej serii, w której osiągnął aż 131 metrów, zajmował 4. miejsce. Były więc spore nadzieje na to, że w drugiej serii zaprezentuje się równie dobrze i powalczy o jeszcze wyższą lokatę. Żyła zaczął świetnie, w drugiej serii wszystko się posypało Niestety, konkurs w drugiej serii skomplikowały bardzo trudne warunki wietrzne. Piotr Żyła był zdecydowanie największym pechowcem wśród Polaków i to właśnie on stracił najwięcej na "kapryśnej" pogodzie w Innsbrucku. Mimo to w rozmowie z Kacprem Merkiem wyznał, że największy żal ma nie do sędziów, a... do siebie. Dziennikarz zwrócił uwagę, że Żyła miał bardzo trudne warunki do oddania skoku i otrzymał największą rekompensatę punktową. Zawodnik pozostał jednak niewzruszony i nie chciał szukać usprawiedliwienia. - Co zrobić, taki mamy sport. Trzeba po prostu pracować dalej i dalej być cierpliwym. Mieć nadzieję, że te kolejne skoki będą wychodzić, jak na przykład ten pierwszy - skomentował Piotr Żyła. Koszmar Piotra Żyły, fatalny zwrot akcji. Bolesne szczegóły "wpadki" Polaka Legenda skoków nie ma wątpliwości. "Oszukali go na tych notach" W dalszej części rozmowy dziennikarz zwrócił uwagę na jeszcze jedną rzecz, a dokładniej mówić, noty. - Stoi tu obok mnie Martin Schmitt i on trzy razy odwijał twój pierwszy skok i powiedział: "Nie no, oszukali go na tych notach". Może i ten twój odjazd nie był najładniejszy, bo był zachwiany, ale telemark tam jednak był. - No niestety tak jest, jak już się przyjęło, że źle ląduję, to patrzą, że źle ląduję. Nie wylądowałem na pewno na 51,5, tylko na około 54... No ale co ja zrobię? - zapytał bezsilnie Piotr Żyła. Podsumowując, skok Piotra Żyły w pierwszej serii został oceniony zbyt nisko, przynajmniej zdaniem Martina Schmitta, który jako mistrz olimpijski, mistrz świata i dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli, może być traktowany jako człowiek, który wie, co mówi. W drugiej zaś sędziowie puścili Polaka w najtrudniejszych warunkach w całej stawce. Polak może mówić więc o dość dużym pechu... a może nawet niesprawiedliwości.