Od początku bieżącego sezonu Pucharu Świata w skokach narciarskich Polacy radzą sobie słabo, a rywalizacja w prestiżowym Turnieju Czterech Skoczni zmieniła w tym temacie niewiele. Podopieczni Thomasa Thurnbichlera, jeśli już przebrną przez kwalifikacje, zajmują raczej dalekie lokaty i nie liczą się w walce o pierwszą dziesiątkę konkursów. Promyk nadziei pojawił się w Garmisch-Partenkirchen, gdzie skoczkowie startowali w nowych kombinezonach. "Wykonaliśmy dobry ruch dotyczący naszego sprzętu. Nasi skoczkowie zaczęli skakać lepiej. Szczególnie Piotr Żyła i Aleksander Zniszczoł, którzy wykonali tu naprawdę dobrą pracę. Problem był z prędkością najazdową. Wiemy, dlaczego tak się stało. Nowa frezarka wycięła tutaj tory najazdowe w inny sposób. Narty firmy BWT i Fischer 'blokowały się w nich'. Zawsze ruszaliśmy tak jakby trzy belki startowe niżej od reszty świata. Widzę jednak, że nasze skoki są coraz lepsze, dlatego jestem zadowolony" - oceniał trener polskiej kadry w wideo dla PZN. Jedynym, który zrezygnował z przetestowania nowego stroju, był Kamil Stoch. "Biorę taki sprzęt, w którym czuję się najlepiej i najpewniej. Taki też sprzęt wybrałem na konkurs" - tłumaczył cytowany przez Przegląd Sportowy Onet. Jego decyzja spotkała się ze zrozumieniem szkoleniowca. Tak czy inaczej, skoczek zakwalifikował się do zawodów w Innsbrucku. W środę 3 stycznia zmierzy się w parze z Johannem Andre Forfangiem. O 12.00 rozpocznie się seria próbna, konkurs zaplanowano 1,5 godziny później. Tymczasem jeden z ekspertów spieszy ze słodko-gorzkimi informacjami dla Stocha... Sensacja u Polaków, a jednak to nie tylko plotka. Stoeckl zamiast Thurnbichlera w 2022? "Jest potwierdzenie" Prawidłowe lądowanie Kamila Stocha, ale noty za styl niskie. "Niestety, widać, że metry wpływają na oceny" Kamil Stoch, dzięki doświadczeniu zbieranemu przez wiele lat, wypracował własne sportowe rytuały i sposoby na to, by jego skoki - a zwłaszcza ich końcowa faza - wyglądały co najmniej poprawnie. Dostrzega to Edward Przybyła, międzynarodowy sędzia w zawodach pod egidą FIS. Ekspert zwraca uwagę na fakt, że co prawda "Orzeł z Zębu" może nie oddaje bardzo dalekich skoków, ale za to lądowanie jest zawsze niemal bezbłędne. Mimo to punkty są nieraz niższe niż w przypadku zawodników, którzy kończą skok słabiej, ale za to osiągają wyższe odległości. Z jego wiedzy wynika, że istnieje niepisana zasada, wedle której zawodnik, który ląduje przed punktem konstrukcyjnym, nie powinien dostać noty wyższej niż 18. To nie do końca sprawiedliwe, bo czasem - przez wzgląd na silniejszy wiatr - właściwie nie ma możliwości oddania dalekiego skoku. Dodatkowo nieraz może też zadziałać "magia nazwiska". Jemu na przykład nie bardzo podoba się lądowanie Karla Geigera, ale Niemiec i tak zwykle otrzymuje za nie dość dużo punktów. "Zgodnie z przepisami podkurczone nogi oznaczają od pół do jednego punktu minusowego, a właśnie przez ostatnie metry w taki sposób leci Niemiec. Co prawda robi telemark, ale w sztywny sposób. W mojej opinii tutaj również powinien mieć odejmowane 'oczko' lub półtora. To powinno dawać notę w okolicy 18 punktów. A on dostaje 19 lub więcej" - podsumowuje Przybyła. Granerud nie wytrzymał i odpalił niezłą "bombę". Norwegowie reagują. "Na tych nartach można daleko skakać"