Kamil Stoch oddał dwa dobre skoki w konkursie, ale szczególnie ten drugi, w którym przeskoczył obiekt (130 metrów), mógł się podobać. 36-latek nie uznał go jednak za najlepszy w sezonie, choć rzeczywiście sprawił mu on wiele radości. Skoczek z Zębu po konkursie w Innsbrucku ma szansę walki o miejsce w "10" Turnieju Czterech Skoczni. Po trzech konkursach zajmuje 15. miejsce. Do dziesiątego traci 23,1 pkt. To około 13 metrów, ale teraz rywalizacja przenosi się do Bischofshofen, gdzie jest skocznia, na której można wiele zyskać nad rywalami. Żyła pokrzywdzony przez sędziów? Niemiecka legenda nie ma złudzeń. "Oszukali go" TCS. Kamil Stoch wciąż szuka swojej bajki. Na razie wyszedł z thrillera Kamil Stoch cieszył się też z tego, że w końcu do Innsbrucka wróciła wspaniała atmosfera. W "kotle czarownic" na Bergisel już dawno nie było takiej zabawy, jak w tym roku. A do tego z naprawdę znakomitymi skokami. Tomasz Kalemba, Interia: Do kin wchodzi nowa wersja Akademii Pana Kleksa. I tam jest piosenka, w której słychać: witajcie w naszej bajce. To, co widzieliśmy w Innsbrucku, to był kolejny krok w tym kierunku, by wejść do tej swojej bajki? Kamil Stoch: Ja bym powiedział, że dopiero co skończyliśmy thriller. Do bajki mamy jeszcze bardzo daleko. Występy w Innsbrucku zdecydowanie jednak na plus. Nie tylko dla całej kadry, ale również dla ciebie. Wygląda na to, że gonicie świat? - Tu nie chodzi o to, by gonić świat, ale o to, by robić konkretną robotę. Staram się realizować pewne założenia, jakie mam na każdy skok. I tylko to się teraz liczy. W drugim skoku odpaliłeś. To była najlepsza próba w sezonie? - Nie powiedziałbym, że to był najlepszy skok w sezonie. Był efektywny. To prawda. Miałem też sporo szczęścia. Z technicznego punktu widzenia uważam, że można zrobić dużo więcej. Jesteś przykładem, że warto czasem odpuścić zawody kosztem spokojnego treningu. Odkąd zrobiłeś sobie przerwę po słabych występach w Pucharze Świata, ciągle idziesz w górę. Już jesteś coraz bliżej tych najlepszych skoczków w tym sezonie. - Wolałbym być jednak przykładem zawodnika, który skacze dobrze od początku do końca sezonu. Czasami jednak trzeba zrobić jeden krok w tył, żeby zrobić dwa do przodu. Póki co, cieszę się, że tutaj jestem i że mogę w końcu oddawać w miarę dobre skoki, a co ważne, powtarzalne. Radość po tym drugim skoku była duża. - Trudno się nie cieszyć, kiedy leci się powyżej 130 metrów przy pełnych trybunach. Atmosfera w tym roku była wyjątkowa w Innsbrucku. Nie dość, że pełne trybuny to do tego chóralne śpiewy sprawiły, że Bergisel aż tętniła życiem. Dawno czegoś takiego nie było na tej skoczni. - W końcu zrobił się tu kocioł, jakiego nam skoczkom brakowało. Miałem okazję tego doświadczyć na Bergisel, ale to było kilkanaście lat temu. Teraz było podobnie, choć nie było jeszcze takiej petardy, jak wtedy, kiedy wygrywali tutaj Gregor Schlierenzauer, Thomas Morgenstern czy Andreas Kofler. Było jednak super. Fajnie, że mogłem wziąć w tym udział. W Innsbrucku - rozmawiał Tomasz Kalemba, Interia Sport Ogromny niepokój w sprawie Andreasa Wellingera. Niemcy w szoku, wieszczą najgorsze