To właśnie na tej magicznej skoczni na wzgórzu, górującym nad Innsbruckiem, z którego rozpościera się widok na pobliski cmentarz, szanse na triumf w Turnieju Czterech Skoczni często grzebali skoczkowie z Niemiec. Tak było w 1999 roku z Martinem Schmittem, który wygrał dwa pierwsze konkursy u siebie, by w Innsbrucku zająć 13. miejsce. Po upadkach szanse na triumf grzebali Severin Freund (2016) i Richard Freitag (2018). W 2021 roku z nadzieją na triumf do stolicy Tyrolu przyjechał Karl Geiger, który był drugi w "generalce", ale na Bergisel wylądował na 16. pozycji. Polski skoczek uciekł spod topora. Tajemnicze słowa. "Wolałbym to zachować dla siebie" TCS. Na "górze zagłady" działy się dziwne rzeczy. Wielka presja ciąży na Andreasie Wellingerze Tym razem przed szansą wygrania Turnieju Czterech Skoczni stoi Andreas Wellinger. W połowie rywalizacji ma on niewielką przewagę nad Japończykiem Ryoyu Kobayashim i już znaczną nad Austriakiem Stefanem Kraftem. Niemcy czekają na końcowy triumf w tej imprezie już 22 lata, ale we wtorek na Bergisel włączył się alarm. Wszystko za sprawą Wellingera, który był dopiero 15. w kwalifikacjach, będąc najlepszym z Niemców. Skocznia w Innsbrucku na "górze zagłady", jak nazywają ją Austriacy, jest niestety bardzo czuła na podmuchy wiatru. Te potrafią nieźle zamieszać. I właśnie we wtorek byliśmy świadkami takiego loteryjnego konkursu. Prognozy pogody są wprawdzie niezłe na środowy konkurs, ale trzeba pamiętać, że to są góry i w każdej chwili do gry może się włączyć właśnie wiatr. Nie ma co ukrywać, że sprzymierzeńcem Wellingera na pewno nie będzie presja, jaka na nim ciąży. Na pewno będzie potrzebował szczęścia na Bergisel. W Innsbrucku w ostatnich latach było wiele turbulencji. Do tego działy się tam dziwne rzeczy. Zatrucie pokarmowe zatrzymało kiedyś Austriaków. Niemcy mają też jednak z Bergisel dobre wspomnienia. Te z 2019 roku są dla nich wspaniałe. Markus Eisenbichler został wówczas mistrzem świata, a Geiger wicemistrzem. Obaj zdobyli też złoto w drużynie. Jedno jest pewne, to co wydarzy się na Bergisel będzie miało wielkie znaczenie dla losów konkursu w Bischofshofen. W ostatnich kilkunastu latach tylko raz zdarzyło się, że lider po Innsbrucku nie wygrywał Turnieju Czterech Skoczni. To było w 2017 roku. Wówczas prowadzenie w imprezie objął Norweg Daniel Andre Tande, a na końcu triumfował Kamil Stoch. Tym razem jednak Polacy są bez szans na walkę o końcowy triumf. Biało-Czerwoni wciąż walczą o to, by wyjść z kryzysu. I światełko w tunelu pojawiło się w ostatnich dniach. Z Innsbrucka - Tomasz Kalemba, Interia Sport Dwa bolesne ciosy dla Dawida Kubackiego. I ten strzał od wiatru