Dawid Kubacki był pod koniec trzeciej "10" w Oberstdorfie, a potem nie awansował do drugiej serii w Garmisch-Partenkirchen. Jakby tego było mało, to przepadł w kwalifikacjach w Innsbrucku. Na Bergisel pojawił się jednak przed konkursem, ale w roli... przedskoczka. Zapytany o to, czy to mu w czymś pomogło, odparł: - Ten skok w Innsbrucku pokazał mi, jak nie powinienem robić. Trafiłem na bardzo podobne warunki, jak w kwalifikacjach. Znowu było mocno w plecy za bulą i nie był to wybitny skok. To, co miałem jednak założone, zadziałało, choć nie do końca to zrealizowałem. Ten skok zatem się przydał, bo dowiedzieliśmy się, w którą stronę nie pójść. Niepokój wśród Niemców, padły słowa o Polakach. To może być zwrot akcji Trudny czas dla Dawida Kubackiego. "To zaczyna jednak działać" W Bischofshofen Kubacki na szczęście przebrnął kwalifikacje, ale uzyskał dopiero 33. rezultat. Znacznie lepiej wiodło mu się w treningach, w których był 23. i 12. Szczególnie drugim skokiem treningowym pokazał, że wcale nie jest z nim tak źle, choć wyraźnie przeżywa trudniejsze chwile. - Dwa treningowe skoki były naprawdę całkiem w porządku. Ten kwalifikacyjny skok technicznie był bardzo podobny, ale - tak na moje czucie - wybiłem się zbyt szybko i próg tak fajnie oddał. Do tego były trudniejsze warunki niż w treningach. Nie chciało tak fajnie lecieć, ale mimo tego czułem, że na dole jeszcze mogę odlecieć. Plan na ten dzień zatem wykonałem, a w sobotę czeka mnie kontynuacja pracy - powiedział Kubacki. 32-latek ciągle szuka pewności siebie, ale wciąż też napotyka na problemy. Kubacki jest też jednym z największych pechowców tego sezonu. Najpierw zachorował przed inauguracją sezonu, a potem przed Turniejem Czterech Skoczni. Każda z tych chorób osłabiła organizm. - Nie mam wpływu na to. Musiałbym się odizolować od wszystkich dookoła. Tak się nie da żyć. Na szczęście po takiej chorobie nie trzeba zaczynać pracy od początku, bo wtedy potrzebowałbym pewnie pół roku na odbudowę. Trudny jest jednak pierwszy etap wychodzenia z choroby, kiedy noga jest jeszcze gumowata i nie chce pracować - wyjaśnił. Z Bischofshofen - Tomasz Kalemba, Interia Sport "Dyskoteka" na rozbiegu skoczni. Podzielone zdania polskich skoczków