Na razie liderem klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni jest Wellinger. Nic dziwnego, że znalazł się na czele wygranych podsumowania pierwszej części imprezy. Zawodnik cztery i pół roku po zerwaniu więzadeł krzyżowych zwycięstwem w Oberstdorfie doprowadził kibiców z tego kraju do wrzenia. Marzenie o pierwszym niemieckim triumfie w Turnieju Czterech Skoczni od 22 lat jest żywe. "Jeśli będę dalej tak skakał wszystko jest możliwe" - powiedział mistrz olimpijski z 2018 roku. Wellinger nie wygrał co prawda w Garmisch-Partenkirchen, gdzie zajął trzecie miejsce, ale po po raz pierwszy w karierze był tam na podium. To pozwoliło na pierwsze prowadzenie niemieckiego skoczka na półmetku od Svena Hannavalda w 2002 roku. Turniej Czterech Skoczni to będzie rywalizacji pomiędzy Niemcami a Austrią? Żartujecie? Podczas pierwszych poważnych zawodów w tym sezonie do akcji wrócił Japończyk. Ryoyu Kobayashi już dwukrotnie triumfował w tej imprezie, a teraz ma chrapkę na trzecie zwycięstwo. Po czterech równych skokach zajmuje drugie miejsce w klasyfikacji generalnej, wywierając presję na Wellingerze. Turniej Czterech Skoczni. Problem z Wellingerem? Kraft go bronił Na razie dopisują też kibice. Jak podał SID 16 300 fanów na kwalifikacjach w Oberstdorfie to rekord świata. Natomiast na sam konkurs wyprzedano wszystkie bilety - oglądało go 25 500 ludzi. Podobnie było w Garmisch-Partenkirchen w Nowy Rok - 21 000 sprzedanych biletów. Gdyby Turniej Czterech Skoczni nie istniał, to trzeba by go było wymyślić. Kolejna sprawa to sytuacja z Wellingerem, a dokładnie z jego kombinezonem, w którym podczas kwalifikacji do Oberstdorfu miał dziurę. Tym samym dyskwalifikacja byłaby zgodna z przepisami i nie byłoby niemieckiego triumfu. Nie doszło do niej, ponieważ nikt jej nie zauważył i żadna kadra nie wniosła protestu. "To nie ma dużego znaczenia. Nie skakał przez to ani metr dalej, ani krócej" - ocenił całą sytuacją Stefan Kraft, lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. I według SID to jest uczciwe podejście do całej sytuacji, które doceniają w swojej klasyfikacji. W plusach pierwszej części Turnieju Czterech Skoczni znalazł się też Philipp Raimund. 23-latek zachwyca publiczność podczas najważniejszego wydarzenia sezonu. Szóste miejsce w Oberstdorfie było jego najlepszym wynikiem w karierze. W Garmisch-Partenkirchen poszło mu gorzej, był 14., ale i tak spisuje się bardzo dobrze. To już koniec pozytywnych momentów, czas na te gorsze. Jest nim przede wszystkim brak w kadrze niemieckiej Marcusa Eisenbichlera. Zawodnika zabrakło w Turnieju Czterech Skoczni po raz pierwszy od 2012 roku, zamiast tego trenował na małym obiekcie w Planicy. W imprezie występuje za to broniący tytułu Halvor Egner Granerud, ale pewnie wolałby na niej nie być. Norweg dwa razy nie zakwalifikował się bowiem do drugiej serii! Na jego małe pocieszenie poprzedni triumfatorzy całej imprezy, czyli Kobayashi (2021/22) i Kamil Stoch (2020/21) także w następnym sezonie po zwycięstwie przegrywali w parach w Oberstdorfie, tylko że Japończyk wtedy awansował jako jeden z najlepszych przegranych, a Polak nie. Turniej Czterech Skoczni. Polacy padają na kolana Jak jesteśmy już przy "Biało-Czerwonych" to wśród najgorszych momentów SID stawia na trzykrotnego mistrza olimpijskiego. "Dumny naród skoczków narciarskich pada na kolana i nikt nie symbolizuje upadku lepiej niż Stoch" - napisała agencja. Zawodnik z Zębu w Oberstdorfie zajął 17. miejsce i to był najlepszy wynik z Polaków. Według SID "aż trudno uwierzyć", że nasi skoczkowie wygrali cztery z siedmiu ostatnich Turniejów Czterech Skoczni, a także mają mistrza świata w osobie Piotra Żyły. Kolejny problem to coraz mniej zawodników na starcie. W Oberstorfie do kwalifikacji zgłosiło się 58 skoczków, natomiast w Garmisch-Partenkirchen niewielu więcej, bo 64. Wynika to z faktu, że duże narody otrzymują o jedno miejsce mniej niż poprzednio, aby zapewnić mniejszym krajom większe szanse. "To szalony pomysł" - myśli tak nie tylko były trener reprezentacji Niemiec Werner Schuster. I na koniec sprawa kobiet. Mistrzyni świata Katharina Schmid i spółka wciąż muszą czekać na prawdziwy Turniej Czterech Skoczni. Pozostaje to hańbą dla skoków narciarskich. Tymczasem uczestnicy zmagań w 72. edycji męskiej imprezy będą teraz startować w Austrii. Już we wtorek odbędą się kwalifikacje w Innsbrucku (13.30), a dzień później o tej samej godzinie zacznie się konkurs. Transmisje w Eurosporcie i TVN-ie.