Po pierwszej kolejce Stoch był na Bergisel dwudziesty po skoku na 121,5 metra i pokonaniu w rundzie KO Johanna Andre Forfanga. Za drugim razem było już znacznie lepiej - gdy Polak lądował na 130. metrze, był w tym momencie jedynym zawodnikiem, który w finałowej kolejce zdołał osiągnąć tę granicę. Nic więc dziwnego, że rywale nie potrafili odpowiedzieć na jego skok - Stoch awansował ostatecznie aż o dziewięć lokat. Tak wysoko tej zimy go jeszcze nie było. Po konkursie w rozmowie z Eurosportem Stoch nie był szczególnie uradowany, ale widział oczywiście plusy swojego występu, najlepszego w dotychczasowej części sezonu. Tym razem w trakcie skakania zaczął pojawiać się u niego powoli automatyzm. Legenda skoków nie ma wątpliwości. Oto największy problem Polaków Stoch walczy o czołową piętnastkę. Może jeszcze awansować Wszystko wskazuje na to, że właśnie Stoch będzie tym z Polaków, który ukończy Turniej Czterech Skoczni na najwyższym miejscu. Obecnie, po trzech konkursach, zajmuje piętnastą pozycję - daleką od czołówki, ale jednak niezłą w sytuacji, gdy nieudany jest cały sezon. Stochowi sprzyjają zasady TCS - awansował do drugiej serii w każdym konkursie, więc ma na koncie sześć ocenianych skoków. Do najlepszej dziesiątki brakuje mu jednak dużo - zamykający ją Clemens Aigner ma nad nim ponad dwadzieścia punktów przewagi. Polak może jednak jeszcze nieco zyskać - przykładowo o dwa miejsca wyżej od niego jest Japończyk Ren Nikaido, który ma łączną notę lepszą tylko o niespełna 9 punktów. Turniej Czterech Skoczni zakończy się 6 stycznia w Bischofshofen. Dzień wcześniej odbędą się kwalifikacje. Ogromna sensacja w TCS. Dramat czołowych skoczków