Adam Małysz, szef PZN, liczy na to, że przerwa świąteczna sprawi, że nasi kadrowicze odpoczną nieco od skoków i z wyświeżonymi głowami ruszą w kolejną część sezonu. Początek tej zimy jest szalenie trudny dla Biało-Czerwonych. Nagle wszystko posypało się jak domek z kart i teraz powoli trzeba odbudowywać formę. Tu nie ma drogi na skróty. Co z mistrzostwami Polski w skokach narciarskich? Adam Małysz zabrał głos Adam Małysz wierzy w odrodzenie skoczków. Mówi wyraźnie o jednym słowie Małysz wskazał na przyczynę. Tą z jednej strony były zmiany w sprzęcie, które wymusiły zmianę przyzwyczajeń, ale też sprawiły, że skoczkom zabrano pewne ułatwienia. Z drugiej strony pojawia się słowo "frustracja". Tomasz Kalemba, Interia Sport: Spotkałeś się ze skoczkami i sztabem szkoleniowym tuż przed świętami. To było dla Ciebie ważne? Adam Małysz: - Tak. To było spotkanie świąteczne, ale też organizacyjne i przede wszystkim motywacyjne. Chciałem bardziej podbudować przed świętami wszystkie kadry i pokazać, że jesteśmy jedną drużyną i że dalej walczymy. Jest teraz, jak jest, ale wszyscy doskonale wiemy, na co nas stać. Począwszy od juniorów po seniorów. Musi być dobrze. To dla nich też musiało być ważne, bo od kilku tygodni zewsząd spadają gromy na polskich skoczków. Z jednej strony to zrozumiałe, bo jednak przez wiele lat polskie skoki były na topie, a z drugiej w takiej sytuacji, w jakiej są teraz, tylko wsparcie i spokój wokół nich może im pomóc. Ostatnie treningi dają nadzieję, że coś drgnie? - Myślę, że tak. W wielu wypadkach wystarczy nawet odpoczynek na kilka dni od skoków. Dawid i Paweł są teraz chorzy, ale jak będą w dobrej kondycji i pojadą na Turniej Czterech Skoczni, to taka przerwa może im w jakiś sposób pomóc. Doświadczony zawodnik ma wtedy czas na poukładanie sobie pewnych rzeczy w głowie. Tak było z Dawidem przed igrzyskami w Pekinie. Zmagał się wówczas z covidem, a z Chin wrócił z medalem. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Rozmawiałeś z trenerami i zawodnikami. Nie było takiej woli, by jednak odpuścić Turniej Czterech Skoczni kosztem spokojnego treningu? - Ci zawodnicy, którzy mają duże problemy techniczne, to rzeczywiście nie są w stanie startami znaleźć dobrej dyspozycji. Oni potrzebują spokojnego treningu. Jest jednak wielu takich skoczków, którym brakuje bardzo niewiele. Kamil miał spokojny trening i nabrał większej pewności siebie. To nie są jeszcze super skoki, ale zyskał stabilność, jeśli chodzi o technikę. Pytanie tylko, czy to już jest ten czas, że szybko znajdą odpowiednią dyspozycję, czy jednak potrzeba na to więcej czasu. Było sporo nerwów od początku sezonu, bo nic nie poszło tak, jak powinno. Mimo tego zachowujesz spokój? - Tak. To jest sezon, w którym nie ma żadnej bardzo ważnej imprezy. Pewnie, że mamy Puchar Świata, który wcale nie jest mało istotny, ale - poza mistrzostwami świata w lotach narciarskich - nie ma głównej imprezy. Lepiej może, że ten kryzys dopadł nas teraz, a nie później. Nie ma co ukrywać, że kiedyś ten słabszy czas w polskich skokach musiał przyjść. Każdy kraj zmaga się z czymś takim. Trudne jest to, że tak boleśnie go odczuliśmy i że uderzył w nas już na samym początku sezonu. Mam jednak nadzieję, że jeszcze ten sezon nie jest do końca stracony. Dalej możemy pokazać, że jesteśmy walecznym narodem i może jeszcze coś wygramy. Wszyscy podkreślali przed sezonem, że zmiany w sprzęcie, jakie zaordynowała Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS), są kosmetyczne. Okazuje się jednak, że miały one duży wpływ na świat skoków. Z tym problemem poradzili sobie od początku tylko Niemcy i Austriacy. - To się tylko tak wydaje, że to były kosmetyczne zmiany, ale wcale tak nie jest. Wystarczy popatrzeć na wkładki do butów, które zostały odchudzone, a do tego muszą być symetryczne. I to już mogło doprowadzić do zaburzeń o wielu skoczków. Sporej grupie zawodników poprzednie wkładki do butów bardzo pomagały. Szczególnie tym, którzy mają mniej ruchliwy staw skokowy i nie są w stanie podciągnąć tak nart, jak inni. Wcześniej ta narta szybciej wychodziła i bardziej przychodziła do zawodnika. Teraz w tych wkładkach jest z tym problem. Podobnie jak z pozycją najazdową. Jeśli ktoś musiał być bardziej aktywny, a nie miał tak ruchomego stawu, to pozwalała mu na to piętka, której teraz nie ma. Przez to skoczek musi inaczej pracować na najeździe. Te zmiany zatem były spore. Wywołały one też zmiany w technice skakania. Teraz zawodnicy dużo bardziej skaczą do kierunku. Nie ma dźwigania do góry i nadrzucania. Oglądaliśmy skoki Dawida z ubiegłej zimy i one były bardziej pod to nowe skakanie. Teraz jednak znowu jakby się trochę wycofał i przez ten skok jest bardziej ciągnięty w górę. W ubiegłym sezonie latał jak torpeda. Jeśli wróci do tego, to znowu będzie w czołówce. David Jiroutek mówił, że u młodszych zawodników - w związku ze zmianami w sprzęcie - trzeba wrócić do najbardziej podstawowych ustawień, a dopiero potem można skakać na właściwym sprzęcie. - Młodzi zawodnicy powinni cały czas trenować na najbardziej podstawowym sprzęcie. Ten zaczyna odgrywać ważną rolę dopiero na pewnym etapie. Jeśli ktoś jest dobrze przygotowany do skakania na gorszym sprzęcie, to kiedy wejdzie na ten wyższy poziom ustawień, to wtedy może to bardzo dużo pomóc. Wtedy dopiero widać różnicę. Zaraz startuje Turniej Czterech Skoczni. To może być już delikatne odbicie dla naszych skoczków? - Mam taką nadzieję. Było wprawdzie bardzo mało czasu na to, by cokolwiek nadrobić. Był bowiem tylko jeden trening. Czasem jednak może pomóc przerwa. Z drugiej strony Turniej Czterech Skoczni jest bardzo trudną imprezą. Mam jednak nadzieję, że będą czynić systematyczne postępy. Krok po kroku. Nikomu nie zależy na tym, by od razu zaczęli wygrywać. A może po prostu mental naszych skoczków nie wytrzymał. Oni od wielu lat mieli zakodowane w głowach, że walczą tylko o najwyższe cele. Nagle, kiedy pojawiły się słabsze próby, chcieli za wszelką cenę dogonić tych najlepszych. To, że tak bardzo chcieli, zadziałało na ich niekorzyść? - Była u nich frustracja. To jest normalne. Ona bardzo często pojawia się u bardzo doświadczonych zawodników. Sam przerabiałem to kilka razy w swojej karierze. Oni za wszelką cenę chcą być tam w czołówce, bo wiedzą, że ich na to stać, ale w tym danym momencie nie dają rady. Powielane są błędy, które trudno przeskoczyć. Wtedy, kiedy chce się jeszcze bardziej, to one jeszcze się mnożą. Kluczem do tego, by dojść do dobrej dyspozycji, jest spokój. I praca krok po kroku. Wiem, że łatwo się mówi i gorzej to wykonać, ale musi zostać zachowana pewna kolejność. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport Turniej Czterech Skoczni 2023/24. Gdzie oglądać? Terminarz i transmisje TCS