Najlepszym skokiem Piotra Żyły w Turnieju Czterech Skoczni był chyba ten z pierwszej serii w Innsbrucku, po którym zajmował czwarte miejsce. W treningach zdarzało mu się wskoczyć do "10". To byłoby jednak na tyle. Wiślanin walczył, ale nie był w stanie wycisnąć nic ponad to, co pokazał, choć momentami wydawało się, że już zaskoczy i znowu zawita do światowej czołówki. Przyczyny śmierci Mateusza Rutkowskiego. Są informacje z akcji ratunkowej Piotr Żyła: trzeba godnie przyjąć tę porażkę Ten Turniej Czterech Skoczni do zapomnienia dla ciebie. To było zaledwie 17. miejsce. Przed rokiem biłeś się o podium. - Nie wiem, czy do zapomnienia. Trzeba jednak przyjąć tę porażkę. I to godnie. To był taki turniej, w którym wydawało się, że już jest w miarę wszystko poukładane u mnie, a zaraz znowu nic nie szło. Trzeba teraz wyciągnąć wnioski. Udało się znaleźć jakieś pozytywy? Tym był choćby ten skok z pierwszej serii w Innsbrucku? - Gdyby się tak zatrzymać przy tych niewielu dobrych próbach i przemyśleć to, można było pomyśleć, że jest dobrze. Po takich jednak skokach jak te w Bischofshofen to motywacja spada całkowicie. Jak nie idzie, to dodatkowo traci się jeszcze dużo energii. Szczególnie po takich złych skokach. W Innsbrucku miałem jeden dobry, a drugi był fatalny. Wtedy odechciewa się wszystkiego. Trzeba się wtedy na chwilę zatrzymać. Jest teraz, jak jest. Może, jak odpoczniemy w domu, to z nową kartą ruszymy w dalszy bój. Co nam zostało? Sezon trwa i trzeba walczyć. Ciągle jest w nas duży potencjał. Uda się złapać stabilizację, bo tego chyba teraz najbardziej potrzebujecie? To byłby pierwszy krok do wyjścia z dołka. - Kiedy skoki zaczynają wychodzić jeden po drugim, to jest wtedy zupełnie inna energia. Jest zupełnie inna radość i wszystko zaczyna cieszyć. Aż chce iść na kolejną próbę na skoczni. Kiedy jednak oddaje się takie skoki, jak ja w Bischofshofen, to pojawia się wielka frustracja. Przed wami PolSKI Turniej. Wszyscy pewnie liczyliście na to, że w kraju pokażecie się z dobrej strony. - Teraz po tym Turnieju Czterech Skoczni będę wykonywał swoją robotę. Nie mam już żadnych oczekiwań. Teraz potrzebuję odpoczynku. Na pewno odetnę się od skoków na kilka dni. Złapię trochę świeżości i dalszą część sezonu zaczynam z nową kartą. Będę starał się złapać radość z tego, co robię. Thomas Thurnbichler, który jest trenerem kadry, potrafi odpowiednio zmotywować? Jest w stanie wydobyć w was radość ze skakania? - Thomas jest naprawdę dobrym trenerem. Potrafi też przemawiać do zawodników. I to jest dosyć istotne. Potrzebujemy jednak łapać dobre skoki, by z nich czerpać radość i się budować. Na razie musimy zaakceptować to, co jest. To nam pozwoli szybko ruszyć naprzód. W Bischofshofen - rozmawiał Tomasz Kalemba, Interia Sport Świetne wieści przed konkursami w Wiśle, dyrektor ogłasza. Zwrot w kilka dni