Polscy kibice mogą dobrze pamiętać igrzyska olimpijskie w Vancouver, podczas których dwa złote medale w obu indywidualnych konkursach zdobył Simon Ammann. Szwajcar dominował nad całą konkurencją, a w mediach głośno zrobiło się na temat stosowanych przez niego super-wiązań. W innych drużynach nie brakowało wówczas głosów sprzeciwu wobec zgody na stosowanie ich przez Ammanna, protestować mieli m.in. Austriacy, ale Szwajcar i tak wystartował w swoich wiązaniach i był poza zasięgiem kogokolwiek. Kilkanaście lat później temat wiązań powraca, choć już nie w kontekście Ammanna. Tym razem sprzęt ma dawać przewagę Niemcom - dodajmy od razu, że jak najbardziej legalną, bo wiązania stosowane przez podopiecznych Stefana Horngachera spełniają wszelkie wytyczne i w żadnym razie nie są podstawą do choćby rozważania dyskwalifikacji. W Norwegii o niemieckich wiązaniach i tak zrobiło się jednak bardzo głośno. - Z pewnością jest to coś dobrego, bo wszyscy Niemcy skaczą daleko - wtórował koledze Johann Andre Forfang. Niebywałe zajście na TCS. Mogło skończyć się fatalnie Niemcy mają wiązania na wyłączność. Nikt inny ich nie kupi Co ważne, zawodnicy z innych państw mogą zapomnieć o stosowaniu identycznych wiązań jak te, które mają Niemcy. Sprzęt drużyny trenera Horngachera jest produkowany dla niej na wyłączność. - Nie chcę mówić, czy to jest coś specjalnego. Mamy jednak w Niemczech swoją fabrykę i to jest powód, dlaczego tylko my mamy te wiązania - przyznał Andreas Wellinger. Reszta reprezentacji stosuje standardowe wiązania firmy Slatnar. Niemcy wyłamując się zaryzykowali - ich wiązania mogły okazać się albo strzałem w dziesiątkę, albo niewypałem. Wszystko wskazuje jednak na to, że okazały się trafionym wyborem - w Turnieju Czterech Skoczni prowadzi wspomniany Wellinger, ale bieżący sezon jest dobry dla całej reprezentacji, gdyż wszyscy skoczkowie niemieccy biorąc udział w Pucharze Świata bez wyjątku zajmują czołowe lokaty. Skandal na Turnieju Czterech Skoczni? Piotrowi Żyle też się upiekło