Już dawno nie było Turnieju Czterech Skoczni, przed którym polscy kibice analizując układ par KO w pierwszej serii konkursowej mieliby aż tak wiele powodów do obaw. Przed zawodami w Oberstdorfie właściwie tylko Piotr Żyła był uznawany za murowanego faworyta, a przecież do konkursu zakwalifikowała się cała szóstka naszych skoczków. Żyła miał gładko pokonać Tate'a Franza i w końcu dopiął swego, ale po słabym skoku na 113 metr wywalczył przepustkę nie tyle z uwagi na swój wynik, co dzięki jeszcze gorszej próbie młodego Amerykanina. Chwilę później w ślady swojego kolegi poszedł Dawid Kubacki (też mimo przeciętnego rezultatu - 112 metrów) i od razu na początku konkursu było wiadomo, że w finałowej rundzie mamy minimum dwóch reprezentantów. Gdyby jednak zawody odbywały się w tradycyjnej formule, a nie systemem KO, obaj Polacy uplasowaliby się poza czołową trzydziestką. Najlepiej z naszych w pierwszej serii wypadł Kamil Stoch. Czterokrotny mistrz olimpijski skoczył 117 metrów i także awansował do drugiej rundy, choć w przeciwieństwie do kolegów nie zdołał pokonać w parze Lovro Kosa i wywalczył przepustkę dopiero jako tzw. szczęśliwy przegrany. Żadnych szans w swoich parach nie mieli za to Paweł Wąsek, Aleksander Zniszczoł i Maciej Kot, gorsi odpowiednio od Ryoyu Kobayashiego, Stephana Leyhe i Manuela Fettnera. W Oberstdorfie swoje do powiedzenia miała momentami pogoda. Konkurs zaczął się o czasie, początkowo rywalizacja toczyła się płynnie i sprawnie, ale silny wiatr dwukrotnie powodował konieczność przerywania rywalizacji na kilka minut i obniżenie belki startowej o dwa stopnie. Długo wydawało się, że po pierwszej serii prowadzić będą właśnie ci, którzy mieli najkrótszy rozbieg - z siedemnastej belki 134,5 metra uzyskał wspomniany Kobayashi, a dwa metry mniej Stefan Kraft. Kończący serię Andreas Wellinger osiągnął jednak aż 139,5 metra i nie tylko wyszedł na prowadzenie, ale dodatkowo swoim fantastycznym skokiem poza rozmiar skoczni na tyle zachwycił norweskiego sędziego, że dostał notę marzeń - 20 punktów. Kryzys w kadrze, a teraz takie wieści. "Sytuacja jest dynamiczna" Stoch zaatakował w drugiej serii. Tak wysoko jeszcze nie był W drugiej serii wszyscy Polacy się poprawili, przynajmniej jeśli chodzi o metry. Nasi zawodnicy wykorzystali lepsze warunki - Żyła zaczął od wyniku 132,5 metra, po chwili na 130 metrze wylądował Kubacki. Dobre odległości dawały nadzieję na awans w tabeli, ale swoje robili także rywale, a że straty punktowe Polaków były spore, nie udało się ich odrobić i obaj zostali niemal na końcu trzeciej dziesiątki, zyskując tylko po jednej lokacie. O większy awans pokusił się za to Stoch, który w finale skoczył 133 metry. Nasz skoczek dość długo stał na miejscu przeznaczonym dla lidera, a kolejni rywale nie mogli go wyprzedzić. Ostatecznie Stoch prowadził aż do próby Petera Prevca i finalnie awansował na siedemnastą pozycję w końcowej klasyfikacji. Do tej pory w tym sezonie nasz zawodnik najwyżej był dwudziesty pierwszy, a to oznacza, że w piątek po raz pierwszy wszedł do drugiej dziesiątki. Co ważne, na twarzy Stocha nareszcie zagościł uśmiech. Strata do czołówki jest oczywiście cały czas bardzo duża, a zajęte miejsce w najlepszych latach kariery Stocha byłoby uznane za niepowodzenie, ale w obecnych realiach i przy takim kryzysie całej reprezentacji i tak jest to jakieś światełko w tunelu i nadzieja, że chociaż u naszego mistrza forma będzie jednak zwyżkowała. W walce o podium i zwycięstwo jako pierwszy sygnał do boju dał wspomniany Lovro Kos, który zaatakował z trzynastej pozycji po pierwszej serii - Słoweniec uzyskał 139,5 metra. W pewnym momencie wydawało się, że może mu wystarczyć to nawet do podium, ale ostatecznie Kos był czwarty. Ku ogromnej radości 25 tysięcy kibiców w Oberstdorfie prowadzenie z półmetka utrzymał natomiast Andreas Wellinger, który nie wypuścił szansy z rąk. Wprawdzie za drugim razem skoczył krócej, bo na 128 metr, ale było to dość, by zapewnić sobie sukces. Drugie miejsce zajął Ryoyu Kobayashi (ze startą trzech punktów do Niemca), a trzecie Stefan Kraft. Wyniki konkursu w Oberstdorfie: 1. Andreas Wellinger (Niemcy) 309,3 (139,5/128) 2. Ryoyu Kobayashi (Japonia) 306,3 (134,5/129) 3. Stefan Kraft (Austria) 298,9 (132,5/125) 4. Lovro Kos (Słowenia) 289,7 (123/139,5) 5. Marius Lindvik (Norwegia) 286,1 (132/127) ------------------ 17. Kamil Stoch 267,9 (117/133) 27. Dawid Kubacki (112/130) 28. Piotr Żyła (113/132,5) 35. Paweł Wąsek 115,6 (118) 37. Aleksander Zniszczoł 114,9 (114,5) 47. Maciej Kot 102,4 (105) Świetne informacje od Norwega. Na to czekali wszyscy kibice