Dwie piątkowe serie treningowe w Bischofshofen odbywały się przy świetle dziennym. Na kwalifikacje zrobiło się już jednak ciemno i organizatorzy włączyli światła. Niektórym polskim skoczkom, jak się okazało, przeszkadzały cienie, jakie pojawiały się na rozbiegu. Inni nie zauważyli problemu. Kontroler przemaglował Piotra Żyłę. Ten przestał walczyć ze skocznią TCS. Maciejowi Kotowi wszystko mrugało, Aleksander Zniszczoł był zdezorientowany To były całkiem udane kwalifikacje dla Polaków, patrząc na to, jak wyglądało w poprzednich tygodniach. Na 10. pozycji zakończył je Kamil Stoch, a Piotr Żyła był 20. W sobotnim konkursie (6 grudnia, godz. 16.30) zobaczymy wszystkich Biało-Czerwonych. W "30" kwalifikacji byli jeszcze Maciej Kot i Aleksander Zniszczoł. I to dwaj ostatni najbardziej narzekali na światło, jakie pojawiło się na rozbiegu. - Próbowałem zaprzyjaźnić się z tą skocznią w dwóch pierwszych skokach, bo ona sprawiała mi zawsze wiele trudności. To zresztą jest jeden z najtrudniejszych obiektów w całym Pucharze Świata. Miałem pewien plan na skok kwalifikacyjny, ale ten już na początku, kiedy ruszyłem z belki, był lekko spalony. W treningach skakaliśmy przy naturalnym świetle, ale w kwalifikacjach zostało włączone sztuczne oświetlenie i na rozbiegu zaczęło mi wszystko mrugać. Raz było jasno, a raz ciemno. Nie mogłem odnaleźć tych punktów, jakie znalazłem w treningu. To spowodowało, że włączyłem automat. Zaufałem sobie i oddałem skok z dużą swobodą - mówił Kot. Problemu nie widział ani Dawid Kubacki, ani Paweł Wąsek. Za to Kamil Stoch i Piotr Żyła trochę żartobliwie skomentowali sprawę światła na najeździe. - Patrzyłem do przodu. Nie rozglądałem się na boki - powiedział Stoch, a Żyła dodał: - Nie wiem, jak było na rozbiegu, bo miałem oczy zamknięte. Z Bischofshofen - Tomasz Kalemba, Interia Sport Thurbnichler ogłasza, nie ma wątpliwości. Kapitalne wieści w sprawie Polaków